5.08.2021

Rozdział siódmy

Wszyscy mamy sekrety

Rozdział siódmy



Teraźniejszość

Dzień później małżeństwo widziało tę samą kobietę ze stołówki, jak czytała książkę na ganku przed pensjonatem. Nie przyjechała tutaj z nikim, zdążyli to zauważyć. Nikt się przy niej nie kręcił. To ogromny plus, to ich ucieszyło. Państwo wybrało się wraz z synem na spacer. Usiedli sobie na molo i zapatrzyli się na piękny, morski widok. Szumiał finezyjny wiatr, a błękitna woda obijała się o piaszczysty brzeg. Mewy piskliwie krzyczały, frunąc wysoko w powietrzu. Rześkie, acz chłodne powietrze orzeźwiało umysły.

Mąż właściwie nie wiedział, od czego ma zacząć kontakt z tym człowiekiem, ale żona powiedziała mu, aby się pośpieszył, bo nie wiadomo, czy czasem nagle nie wyjedzie. A oni wtedy zmarnują szansę, jaką los im dał. Całą, niepowtarzalną szansę. Odpowiedział jej, że jeszcze dziś wieczorem postara się przypilnować tę kobietę. Już więcej o tym nie rozmawiali.


Przeszłość

3 lipiec 2009 r.

Po siedemnastej Ludmiła Talitewicz wróciła do domu. Było dziwnie cicho, jakby powietrze zastygło w oczekiwaniu. Przemknęło jej przez myśl, iż to może przysłowiowa cisza przed burzą? W środku na parterze nikogo nie było, więc ruszyła na górę. Zapukała do pokoju siostry. Kiedy odpowiedziało jej monotonne milczenie, wkroczyła do środka. Ku jej zdziwieniu nie zastała tam Felicji, ale nie było to nic niepokojącego. Mogła przecież iść do koleżanki albo na spacer. Były wakacje i mogła robić, co chciała. I rzeczywiście, jej przypuszczenia się sprawdziły. Fela była na łące, powiedziała to przez telefon. Ludmiła postanowiła dać jej swobodę, nie mówiła, kiedy młoda ma wracać. Już nie chciała się wtrącać, skoro ta skutecznie odtrącała jej pomoc. Młodzież dorastała, miewała trudne chwile, pragnęła żyć w izolacji od domowników i Ludmiła była pewna, że te problemy nie były niczym złym. W tym czasie Nikodem gdzieś wyszedł. Nie dopytywała dokąd. Oboje byli dorośli i zajęci sobą, mimo iż wciąż mieszkali razem. Każdy żył osobno, każdy miał prawo do swej prywatności. Parę minut po dwudziestej, kiedy na dworze znacznie się ściemniło i zaczął lekko kropić deszcz, Ludmiłę ogarnął żelazny niepokój. Siedziała właśnie w salonie, już miała dzwonić do Feli, gdy wówczas zadzwonił dzwonek do głównych drzwi. Poszła otworzyć, przygotowując się w duchu na to, by skrytykować siostrę. Gdy w progu stanęło kilku policjantów, serce zabiło jej szybciej.

W czym mogę państwu pomóc? – zapytała zdezorientowana ich nagłym najściem.

Pani Ludmiła Talitewicz? – spytał jeden z funkcjonariuszy.

Tak.

Jest pani siostrą Felicji Talitewicz?

Tak. Coś się stało z nią?

Felicja nie żyje – powiedział to tak beznamiętnie, że mu nie uwierzyła.

Chyba żartujecie! – krzyknęła tylko, podpierając się ręką o framugę drzwi.

Niestety... Czy mogłaby pani pojechać z nami?

Ale gdzie?! Co dzieje się z moją siostrą?! – podniosła nieco głos, to wszystko poważnie ją zaniepokoiło.

Na komisariat. Musi pani rozpoznać rzeczy siostry.

Była tak skołowana, że w milczeniu poprowadzono ją do radiowozu. Przez całą drogę milczała, a w głowie huczała jej myśl, iż ją nabierają i że na pewno się pomylili. To musiała być pomyłka, fatalna pomyłka! Na miejscu, na komisariacie w dużym pomieszczeniu pokazano jej różne przedmioty. Łańcuszek z wygrawerowanym napisem „Felicja”, małą, zieloną torebkę oraz podartą, jasnopomarańczową bluzkę.

To wszystko należy do Felicji – przyznała smutno, ściskając w ręku naszyjnik.

Jest pani pewna? Proszę się zastanowić – powiedział młody policjant.

Oczywiście. Miała dziś rano na sobie tę bluzkę. Naszyjnik podarowali jej rodzice. – Zaczerpnęła powietrza. – Ona... ona tu jest? – spytała zdławionym głosem, wiedząc już, że coś potwornego przydarzyło się jej malutkiej siostrzyczce.

W kostnicy. Jej ciało jest zmasakrowane.

W tym momencie do pokoju weszło dwóch mundurowych.

Chcielibyśmy pomówić z panią – oznajmiła służbowo policjantka i się przedstawiła jako Katarzyna Fuboś.

Może za chwilę. Jestem tak zszokowana... – Ludmiła przetarła palcem kąciki oczu.

Komendant kiwnął głową ze zrozumieniem. To było całkiem zrozumiałe, iż trzeba dać czas do uspokojenia, zastanowienia się, co w ogóle się wydarzyło. Takie nieoczekiwane wiadomości wymagają czasu, by je pojąć zaszokowanym umysłem.

Mogą państwo zaczynać – szepnęła po chwili, wpatrując się tępo przed siebie.

Funkcjonariuszka rozpoczęła nagrywanie rozmowy, informując, że tak będzie najlepiej, aby nie ominąć jakiegoś ważnego szczegółu.

Ile pani ma lat? – Funkcjonariuszka spojrzała na Ludmiłę siedzącą naprzeciwko.

Dwadzieścia pięć.

A pani siostra?

Siedemnaście.

Pani zawód?

Jestem ekspedientką w sklepie odzieżowym „Bella”.

O której dziś pani wyszła z domu? – Katarzyna nie tylko nagrywała, ale i notowała te cenne informacje.

O ósmej czterdzieści.

Ktoś może to potwierdzić?

Naprawdę byłam w sklepie. Widzieli mnie współpracownicy i klienci – powiedziała nieco drżącym z emocji głosem.

W porządku. – Uśmiechnęła się nieco uspokajająco, starając się nie zdołować jeszcze bardziej tamtej, o ile w ogóle było to możliwe. – Kiedy ostatnio widziała pani Felicję?

Dzisiaj rano, zanim wyszłam do pracy.

Jak wyglądało to spotkanie? – Kolejne pytania padały z ust policjantki, a Ludmiła poprawiła się na krześle, czując, jak ma nogi miękkie jak z waty.

Przyszłam do jej pokoju, żeby ją obudzić. Nie chciała wstać z łóżka. Była bardzo smutna – odpowiedziała zmęczonym głosem.

Domyślała się pani dlaczego?

Nie. Ostatnio chodziła rozdrażniona, czymś zmartwiona i nie widziałam, żeby się uśmiechała. O siedemnastej zadzwoniłam do niej, bo nie było jej jeszcze w domu, gdy wróciłam z pracy. Powiedziała, że jest na spacerze na łące, odpowiedziałam, że dobrze, może sobie tam posiedzieć, ja nie mam nic przeciwko – opowiadała wyraźnie rozemocjonowana, natomiast jej wzrok powędrował do swych dłoni ułożonych na blacie stołu. – Dopiero po dwudziestej, gdy się ściemniło, zaczęłam się martwić. Miałam do niej zadzwonić, kiedy przyszli policjanci...

Dobrze. Skarżyła się pani na coś? Miała jakiś problem?

Nie wiem. Próbowałam z nią rozmawiać, ale nie chciała, więc odpuściłam.

A może pokłóciłyście się?

Hm... Nie pamiętam. – Rozłożyła ręce w bezradnym geście.

Proszę sobie przypomnieć.

Posprzeczałyśmy się trochę. To było jakoś tydzień temu. – Z trudem przełknęła ślinę. – Fela strasznie nie chciała iść do szkoły. Mówiła, że... ją boli głowa i nie nauczyła się na kartkówkę. Nikodem, nasz starszy brat też próbował ją przekonać do wyjścia. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby była taka wściekła. – Próbowała mówić już powoli, by nie wypaść na zbyt gorączkową histeryczkę. Przymknęła oczy, aby sobie przypomnieć ten dzień. – Krzyczała, że prędzej czy później się zabije, bo ma dosyć życia. W tamtym momencie odebrałam to jako zwykły wybuch złości, ale teraz... – Jej ton głosu wyraźnie się załamał. Nagle ją olśniło. Otwarła momentalnie powieki i spojrzała na Katarzynę. – Nie powiedzieliście mi, co się stało.

Pani siostra została potrącona przez pociąg. Na razie nie wiemy nic więcej – wtrącił komendant.

Raptownie uniosła się.

To prawda?! Pokażcie mi zdjęcia! – zażądała piskliwym głosem.

Policjanci spojrzeli po sobie znacząco. W końcu, jeden z nich wręczył kobiecie kilka fotografii, rozkładając je kolejno na blacie stołu. Jej oczom ukazał się okropny widok, który być może będzie jej się śnił po nocach. Na metalowym stole leżało coś, co pozostało z dziewczyny. W żadnym calu nie przypominało człowieka. Nie umiała nawet nazwać, co widziała. Jakieś kawałki ciała zalane krwią, twarz zmasakrowana i nie do poznania. Nie można było nawet dostrzec zarysów choćby szczęki czy nosa. Wszystko zlewało się w jedną, dużą czerwień, jakby w odpowiedni sposób zostało spryskane farbą. Wyglądało to jak scena wycięta z horroru i przeniesiona do rzeczywistego świata. Ludmiła poczuła mocne ukłucie w sercu. Wybuchła histerycznym płaczem, zamknąwszy powieki.

Zróbcie coś! Chcę wiedzieć, jak do tego doszło! – rozkazała, nie mogąc dłużej znieść tej dojmująco wnikliwej niepewności przeszywającej jej całe ciało na wskroś.

Komendant położył jej rękę na ramieniu, zdecydowanym ruchem posadziwszy ją z powrotem na krześle.

Widzę, że jest pani roztrzęsiona, pani Talitewicz.

Otworzyła oczy.

Jak mogę nie być roztrzęsiona? – Znienacka w jej głosie wybrzmiała energiczna furia. – Dowiaduję się, że moją siostrę przejechał pociąg!

Proszę zachować spokój.

Ukryła twarz w drżących dłoniach. Ciszę gabinetu wypełnił jej przyśpieszony, głośny oddech oraz spazmatyczny szloch. Wszyscy czekali, aż zbierze się w garść.

Możemy wrócić do rozmowy? – Neutralny głos policjantki docierał do niej jak przez mgłę.

Kiwnęła głową, dusząc w sobie dalszy płacz i odejmując ręce od twarzy. Nie miała pojęcia, jak doszło do tragedii, ale też chciała to wyjaśnić. Chciała wiedzieć, co spotkało jej małą siostrzyczkę...

A więc do tej pory mieszkaliście razem, prawda? Pani, Felicja i brat? – spytała tamta, ściskając w dłoni niebieski długopis, naprowadzając dyskusję na odpowiednie tory.

Tak.

Ma pani jego numer telefonu?

Podała im. Młody policjant wykonał telefon. Przez cały czas oczekiwania Ludmile wydawało się, że oni o czymś wiedzieli, ale nie chciała w to jeszcze wnikać. Miała wrażenie, że ktoś z niej wyssał do cna wszelkie siły. W jej głowie tkwił zbyt wielki chaos i marzyła, och, tak ogromnie marzyła, by w pewnym momencie Fela weszła tu i, śmiejąc się, zawołała, że wycięła wszystkim niezły kawał.

Po dwudziestu minutach usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzenia czterech par oczu zostały skierowane na Nikodema.

Dobrze, że pan jest. Proszę usiąść – rzekł, pozostający do tej pory w kącie posterunkowy.

Wskazał ruchem głowy na wolne krzesło. Jednak Nikodem zdawał się nie słyszeć jego polecenia. Stał w bezruchu, z rękami wspartymi o biodra, ten wymowny gest świadczył o tym, iż prawdopodobnie wyrażał bardziej niedowierzanie, niż przejęcie. Jak gdyby nie był zadowolony, że go tutaj wezwano i przyjechał z musu.

Dobrze zrozumiałem? Felicja nie żyje? – Zmarszczył brwi w zdziwieniu, patrząc na siostrę.

Nie mogła wydusić słowa, więc policjant odparł za nią:

Owszem. Została potrącona przez pociąg.

Uwierzę dopiero, jak ją zobaczę.

Policjanci popatrzyli po sobie, a potem czujnie na mężczyznę. Zdecydowali, że powinien osobiście zobaczyć na własne oczy ów makabryczny widok.

Felicja znajduje się w kostnicy... Teraz może pan obejrzeć zdjęcia, jeżeli ma pan silne nerwy.

Skinął twierdząco głową, wówczas rozłożono fotografie na stole. Patrzyli na niego bardzo badawczo, próbując ocenić jego stan. Ludmiła spodziewała się płaczu albo wybuchowej reakcji, jednak nic takiego nie nastąpiło. Brat wyglądał na całkiem opanowanego, jakby tragiczna wiadomość do niego nie dotarła, nie wywarła na nim wrażenia, a raczej spłynęła po nim jak po kaczce.

Nie wiem, co powiedzieć. – Jego twarz wyrażała obojętność.

Podczas gdy on był nad wyraz spokojny, ona cała drżała jak galareta. Dziwne, że ich zachowania tak bardzo się różniły. Jak ogień i woda. Może przy obcych ludziach nie chciał się rozklejać? Większość mężczyzn raczej udawała na zewnątrz maczo, trzymając się twardo zdania, że „chłopaki nie płaczą”, „łzy są dla mięczaków”.

Policjantka zauważyła, że Ludmiła zaczęła chlipać, dlatego pocieszająco położyła dłoń na jej ramieniu.

Chyba nie będzie pani w stanie dalej rozmawiać.

Nie... nie mogę. – Skuliła się w sobie, zapadając się w krześle, jej zachowanie sugerowało, iż pragnęła zniknąć.

W takim razie jest pani wolna. Przyjadę jutro i dokończymy rozmowę, dobrze?

Potwierdziła tylko kiwnięciem głową.

Skoro pan tu jest... Możemy pana przesłuchać? – Komendant zwrócił się do Nikodema, który zgodził się bez protestu.

Brat i siostra po raz ostatni popatrzyli na siebie, lecz było to przelotne spojrzenie. W końcu na trzęsących się nogach wyszła na dwór. Chciała być sama. Zerknęła w górę. Niebo płakało wraz z nią. Wyjęła komórkę i z trudem zdołała zamówić dla siebie taksówkę. Czekając na nią, stała przed wejściem do wielkiego budynku policji, z apatycznym wzrokiem wbitym w ulicę. Przechodnie ją mijali pośpiesznie, schowani pod parasolkami, lecz nikt nie zwracał na nią uwagi. Wydawało jej się, iż jakaś cząstka niej umarła i już nie wróci.

Nikodem Talitewicz również rozpoznał od razu znalezione na torach przedmioty należące do Felicji. Zajął krzesło po drugiej stronie stołu, a Katarzyna usiadła naprzeciw niego. Posterunkowy stał blisko nich, a w ręku trzymał notes i długopis.

Będziemy notować pańskie zeznania i nagrywać.

Włączyła przycisk nagrywania na magnetofonie, a następnie wypowiedziała swe imię, nazwisko, datę. Takie nagrywanie było doskonałe, zawsze można było cofnąć się do któregoś momentu i powtórzyć na nowo, co człowiek oznajmił, daje to możliwość znaleźć na niego jakiegoś haka lub coś mu przypomnieć. Nikodem milczał. Patrzył na tę szczupłą blondynkę z półdługimi włosami i stwierdził w myślach, że miała pociągłą twarz, w dodatku ostre rysy dodawały jej surowości.

Czy to pana czapka? – Pokazała na ciemnoniebieską męską czapkę z daszkiem leżącą na blacie stolika.

Nie, ale... – Urwał na moment, przyglądając się jej uważnie. Milczał, zastanawiając się, czy może to komuś zdradzić, czy lepiej zachować coś dla siebie. Ostatecznie wziął głęboki wdech dla dodania sobie odwagi i zdecydował się dokończyć. – Chyba... należy do mojego przyjaciela, Andrzeja Piwońskiego. On nosi takie podobne.

Sprawdzimy to. Gdzie pan był dziś między ósmą rano a piętnastą? – rozpoczęła dochodzenie.

W pracy. Jestem masażystą, mam swój prywatny gabinet.

Zanotowała pilnie nazwę i adres, a potem podniosła na niego wzrok.

Kto może to potwierdzić?

Klienci i współpracownicy. O szesnastej wróciłem do domu... Dostałem telefon, że mam się zjawić na komisariacie, bo chodzi o moją siostrę.

Wszystko zapisywała co do słowa. Sprawdzi alibi każdego. Nie mogła niczego pominąć, popełnić jakiegokolwiek błędu. Przecież była perfekcjonistką do bólu i pragnęła doprowadzić każdą sprawę do końca.

Rozumiem. Mieszka pan z siostrami?

Tak – odpowiadał grzecznie na zadawane pytania, spoglądając jej prosto w oblicze, natomiast dłonie miał swobodnie położone na brzuchu.

Gdzie są wasi rodzice?

Ojciec w dwa tysiące trzecim roku zmarł w pociągu, poślizgnął się na skórce od banana. Matka pół roku później dostała ataku serca, w swoim mieszkaniu. Po jej śmierci zostałem prawnym opiekunem Felicji.

Pewnie mocno przeżyliście tę stratę.

Ludmiła najbardziej, długo nie mogła się z tym pogodzić. Felicja szybko doszła do siebie, choć miała wtedy dwanaście lat. Jakoś krótko rozpaczała – oświadczył osowiale, siedząc wyprostowany jak struna.

No proszę, dziewczynka prędko pozbierała się po utracie obojga rodziców. Policjantka uznała, że to dość dziwne.

Co może pan powiedzieć o relacjach sióstr? – Zadała kolejne standardowe pytanie.

A co chce pani wiedzieć? Były siostrami. – Wzruszył ramionami, jakby to była banalna rzecz.

Czy dogadywały się ze sobą?

Tak. Miały wspólny język, lubiły spędzać czas w swoim towarzystwie. – W jego głosie zabrzmiała nuta znużenia.

Jak pan opisze swoje relacje z Felicją?

Dobre, mimo że między nami było trzynaście lat różnicy – odparł szybko. Zdecydowanie za szybko.

Więc pan ma trzydzieści lat... – Zapisała ważną informację. – Kłóciliście się? Pan i Felicja albo siostry?

Czasami. Wie pani, jakie są kontakty między rodzeństwem. – Mówił zbyt oględnie, wymijająco, co mogło stawiać go w negatywnym świetle.

Niestety nie, bo nie mam rodzeństwa. – Przerwała na moment. Postukała końcem długopisu o swój podbródek. – Czy Felicja sprawiała jakieś kłopoty?

Szczerze mówiąc, nie. Jest... Była... – Momentalnie się poprawił, zrozumiawszy, co się stało i zarumienił się lekko z nieznanego powodu. Uciekł na chwilę wzrokiem, aby znów powrócić oczami do policjantki. – grzeczną, mądrą dziewczyną, dobrze się uczyła.

Naprawdę? – Spojrzała sceptycznie na mężczyznę. – Nie piła alkoholu, nie brała narkotyków? Nie buntowała się?

Ależ skąd! To złote dziecko! – zawołał obruszony, aż młody policjant popatrzył na niego znad zeszytu.

Nastolatkowie w tym wieku bywają trudni. – Chrząknęła. – Czy pańska siostra spotykała się z kimś?

Nie! Nie interesowały ją umizgi ani romanse.

Może miała chłopaka, tylko pan nie wiedział o tym? – zasugerowała i tym razem postukała delikatnie długopisem o blat stołu.

Bardzo wątpię. Nigdy nic nie ukrywała przed nami – odparł stanowczo, splatając palce i kładąc je na blacie.

Czy przyjaźniła się z kimś?

Z Magdaleną Dolarek i Renatą Nymark. To jej serdeczne kumpelki, choć z Magdą bardziej się przyjaźniła.

Oho, więc wszystko zmierza w tym właśnie kierunku”, pomyślała Katarzyna, nie wiedząc jeszcze, co mogłoby to oznaczać.

Powie mi pan, gdzie mieszkają?

Nikodem znów wzruszył ramionami. Najwidoczniej nie ciekawiły go dziewczyńskie relacje.

Nie znam ich adresu.

Czy się lubiły? Może wiedział pan, że się pokłóciły?

Lubiły się. Nie pytam o ich babskie sprawy, nie wiem. – Podrapał się po swym dwudniowym, ciemnym zaroście.

Miała jeszcze jakieś bliskie koleżanki?

Nie.

Zmieniła taktykę, postanawiając wyciągnąć więcej faktów. Wydawało jej się, że nie powiedział wszystkiego, może coś ukrywał. Ponoć rodzina najbardziej jest zamieszana w śmierć człowieka, ale i tego nie można było wiedzieć, póki nie poznało się faktów ze wszystkich stron.

Nie wierzę, że Felicja nie miała żadnych sekretów. Każdy człowiek je ma i chce coś zachować dla siebie – rzuciła, by połknął haczyk.

Przecież mówię – odparł spokojnie, nic nie wytrącało go z równowagi.

Wspomniał pan, że czasem się kłóciliście. – Znów podjęła wątek. – Czy wybuchały między wami jakieś awantury?

Tak. Miesiąc temu rzeczywiście... Poszło o błahostkę. Fela źle się czuła i nie chciała iść do szkoły. Ja i Ludi, to znaczy Ludmiła zmusiliśmy ją, mówiąc, że niedługo będą wakacje. Wtedy po raz pierwszy bardzo zdenerwowała się na nas. Kilkakrotnie przeklęła i nawet stłukła talerz.

Widzi pan, jednak nie była grzeczna! – Ucieszyła się w duchu, że złapała go na nieścisłości.

Oj tam, musiała się wyżyć. – Machnął lekceważąco ręką w powietrzu, jakby chciał przegonić muchę. – Przysięgam, że moja siostra nigdy nie piła, nie paliła ani nie brała narkotyków – powtórzył z uporem.

No dobrze. A co ją bolało w dniu waszej kłótni? – Zagłębiała się w każdy szczegół, żeby nie ominąć nic ważnego.

Głowa.

Czy podczas sprzeczki pan lub Ludmiła powiedzieliście siostrze coś wyjątkowo ubliżającego?

Co pani ma na myśli? – Patrzył cały czas na policjantkę, w ostatnich chwilach ani razu nie spoglądając gdzie indziej.

Czy upokorzyliście Felicję, życzyliście jej śmierci?

Absolutnie nie. Wcale jej nie obraziliśmy. To przecież nasza siostra. Kochamy ją.

A czy ona powiedziała coś ważnego? Coś, co zapadło w pańskiej pamięci?

Wyraźnie się zawahał i potarł dłonią skroń, próbując sobie przypomnieć. Nagle wyprostował się nerwowo i popatrzył na Katarzynę ze smutkiem.

Felicja tak bardzo nie chciała iść do szkoły, mówiła, że nie nauczyła się na kartkówkę z matematyki i nie chce dostać złej oceny. Kiedy kazałem jej iść do szkoły, na koniec kłótni krzyczała, że nie chce jej się dalej żyć i że woli umrzeć. – Wzdrygnął się lekko, jakby te słowa sprawiły mu ból albo go bezgranicznie obrzydziły. – Uznaliśmy to za typową reakcję zdenerwowanej nastolatki. Teraz żałuję, że nie wzięliśmy na poważnie jej słów. – Głos Nikodema stał się łamliwy i zabrzmiał najzupełniej szczerze.

Jego zeznania pokrywały się z tym, co mówiła Ludmiłą, więc podejrzenia, że obydwoje kłamali, malały i rosły na przemian. Rodzeństwo mogło kryć siebie nawzajem, coś taić...

Czy to było morderstwo, czy samobójstwo?


4 lipiec 2009 r.

Noc minęła okropnie. Nie spała, tylko wpatrywała się w sufit. Rankiem wyglądała strasznie z zapuchniętą twarzą, podkrążonymi oczami. Cały czas analizowała tragedię, jaka rozegrała się wczoraj, a oczami wyobraźni widziała storturowane ciało Feli. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, że niespodziewanie siostra przeniosła się na tamten świat. Ludmiła wzięła wolne od pracy na tydzień, bo potrzebowała odpoczynku. Nie mogłaby się skupić. Na szczęście szef rozumiał jej sytuację, a pracownice współczuły i składały kondolencje. Nikodem specjalnie nie przejął się faktem, że jego młodsza siostra nie żyje. Zachowywał się tak, jakby ta tragedia go nie dotyczyła, co bolało i dziwiło Ludmiłę jednocześnie. Owszem, był zamyślony, ale miała wrażenie, że myślał zupełnie o czymś innym. Uznała to jednak za fakt, iż mężczyźni mogli inaczej reagować niż kobiety, oni nie byli zbyt wylewni i z całą pewnością tamował swoją rozpacz w środku. Wczesnym południem odwiedziła ją policjantka Fuboś. Gdy znalazły się w pokoju Felicji, oświadczyła, że musi przeszukać jej rzeczy. Dziewczyna pozwoliła na to. Siedziała na brzegu łóżka, a policjantka przeglądała przedmioty z dociekliwością. W końcu stanęła na środku pokoju, z rękoma opartymi o biodra.

Czy Felicja prowadziła dziennik? – zapytała, przyglądając się twarzy Ludmiły.

Ta wydawała się być zaskoczona tym pytaniem, które nieco wybiło ją z pantałyku. Zaczęła skubać brzeżek od swej czarnej bluzki.

Nie wiem. Nie mówiła mi.

Miała jakichś wrogów?

Wrogów? – powtórzyła głucho, nie mając pojęcia, do czego mogłoby to zmierzać.

Za kimś nie przepadała? Ktoś jej nie lubił?

Nie.

Z kimś się przyjaźniła?

Miała jedną przyjaciółkę, Magdalenę Dolarek i jedną koleżankę, Renatę Nymark. Magdalenę bardziej lubiła, Renatę też, ale trochę mniej, bo Renata dopiero od roku uczy się w szkole i jest w tej samej klasie co Fela i Magda. Z nikim więcej się nie kolegowała – wyznała zgodnie z prawdą, niepewnie dotknęła dłonią czoła.

Żadnych innych znajomych? A ze szkoły? – zasypywała pytaniami, co stawało się już męczące.

Miała paru znajomych, ale utrzymywała z nimi rzadszy kontakt. Jej najbliższymi przyjaciółkami były Magda i Renata.

Wie pani, gdzie mieszkają?

Podyktowała policjantce dane, które nabazgrała w notesie.

Czy pani siostra miała jakiegoś chłopaka? – Popatrzyła na nią bacznym wzrokiem. Zbyt bacznym.

Ludmiła pomyślała, że przejrzała jej wnętrze, co wcale nie wprawiało w lepszy nastrój, a wręcz przeciwnie, rozpraszało. Nigdy nie lubiła, kiedy ktoś tak wypytywał o wszystko, aczkolwiek zdawała sobie z tego sprawę, iż to potrzebne.

Myślała o nauce i obowiązkach! Nie w głowie jej amory! – zawołała nieco zbulwersowana, uniósłszy prawą rękę gwałtownie ku górze.

Katarzyna zmarszczyła brwi. Rozglądnęła się jeszcze raz, poszukując oznak towarzystwa jakiegoś chłopaka, chociażby w postaci bokserek czy męskich skarpetek.

Na pewno? Nie wzięła pani pod uwagę tego, że siostra mogła potajemnie widywać się z kimś?

Gwarantuję! Gdyby Felicja miała chłopaka, powiedziałaby mi o tym. – Spauzowała, patrząc na policjantkę wymownie, pewna swego zdania w stu procentach. – Czy pani coś ciekawego znalazła?

Cóż... – zmieszała się z lekka, spoglądając dookoła. – Nie. Na razie nie mam więcej pytań. Dziękuję. – Wstała, a Ludmiła odprowadziła ją do wyjścia.

Później wróciła do pokoju siostry. Wyjęła z półki jej ulubioną książkę „Charlie i Fabryka Czekolady”, którą często czytała. Ludmiła otworzyła na dowolnej stronie, a następnie uchyliła okno. Przez moment rozkoszowała się przyjemnym, choć ciepłym powietrzem, bo poczuła się słabo. Nagle spostrzegła leżącą na podłodze pojedynczą kartkę. Pewnie nikły podmuch wiatru sprawił, że spadła. Dziewczyna podniosła ją.


Czemu życie jest takie niesprawiedliwe? Czemu mnie to spotkało? Czemu akurat ja? Czy los nigdy nie będzie dla mnie łaskawy? Czy nigdy nie będę szczęśliwa?


Z niemałym zdziwieniem rozpoznała charakter pisma Felicji, lecz brakowało daty. Te pytania wręcz krzyczały z kartki, desperacko wołały o pomoc. Jakie niepowodzenie miała na myśli? Śmierć rodziców?


Katarzyna Fuboś zaparkowała przed domem państwa Dolarek. Kiedy nacisnęła przycisk przy furtce, z głębi podwórza nadbiegł owczarek szkocki o biało-rudej sierści. Po chwili do bramy podeszła nastolatka.

Dzień dobry. Magdalena Dolarek? – zapytała służbowo. Gdy tamta potwierdziła, dodała, pokazując swoją odznakę: – Jestem podkomisarz Katarzyna Fuboś, z policji okręgowej. Możemy porozmawiać?

A o co chodzi? – odparowała pytaniem na pytanie zaskoczona moją nagłą wizytą.

Chodzi o pani przyjaciółkę, Felicję Talitewicz.

Dziewczyna pobladła na dźwięk znajomego imienia. Najpierw poszła z psem do domu, wskazała mu miejsce na jego posłaniu w salonie, by grzecznie się tam położył, a potem zaprosiła policjantkę. W ładnie urządzonej kuchni Katarzyna oparła się o ścianę pokrytą czerwonymi kafelkami. Nastolatka stanęła przy stole i nalała sobie z dzbanka do szklanki sok pomarańczowy. Policjantka przyjrzała się jej przez moment. Magda miała na sobie modne spodenki, odkrywające jej zgrabne, długie nogi i pstrokatą bluzkę z krótkim rękawem. Na szyi wisiał delikatny łańcuszek z połyskującymi, złotymi drobinkami. Całości dopełnił luźny kok ułożony z blond loków. Wtem zjawiła się ośmioletnia dziewczynka o złotych włosach, ubrana w bluzeczkę z nadrukiem kotka i krótkie, błękitne spodenki podkreślające jej kolor oczu.

Dzień dobry. – Uśmiechnęła się szeroko i promiennie do nieznajomej kobiety.

Dzień dobry. – Odwzajemniła subtelnie uśmiech.

No, przywitaj się ładnie z panią – zachęciła Magda, gdy dziewczynka zawstydzona milczała.

Mam na imię Patrycja – odparła z grzecznością.

A ja Kasia.

Ka... Ka... – Zmarszczyła zabawnie brwi, lecz poddała się. – Po co przyszłaś?

Porozmawiać z twoją siostrą.

Pati, idź do swojego pokoju, pobaw się – oznajmiła serdecznie Magda, mając nadzieję, iż uda jej się siostrę szybko spławić.

Patrycja zmarszczyła nosek niezadowolona, że ją wyganiają. Jak zwykle dzieci muszą przeszkadzać.

Czemu? Chcę zostać – mruknęła i podeszła do krzesła, na którym usiadła.

Idź... potem zrobię ci galaretkę malinową.

Buzia dziewczynki rozpromieniła się tak bardzo, iż przypominała jasne słońce.

Okej! – Wstała i w podskokach wyszła z kuchni.

Magda spojrzała na policjantkę, wysyłając jej przepraszające spojrzenie.

Przepraszam... Patrysia jest rezolutnym, wesołym dzieckiem. Wszystko ją ciekawi.

Nie ma sprawy. Jest urocza. – Katarzyna uśmiechnęła się lekko i mimowolnie, aczkolwiek w jej sercu pojawiło się ukłucie żalu, że ona nie miała dzieci, zawsze stawiała sobie pracę za najważniejszy cel w życiu, a niestety czas płynął nieubłaganie, zegar biologiczny tykał...

Zapadła krótka cisza. Magda upiła trzy łyki soku.

Coś złego dzieje się z Felą? – spytała z niepokojem, sądząc, że ta może się zagubiła.

Mam smutną wiadomość. Otóż, Felicja nie żyje – oznajmiła z powagą.

Reakcja Magdaleny była dokładnie taka, jakiej się kobieta spodziewała. Stała w bezruchu, nie mogąc uwierzyć w te słowa, a w ręku trzymała przezroczystą szklankę z napojem.

Słucham? – zapytała kompletnie zdziwiona i przetarła oczy, by sprawdzić, czy funkcjonariuszka nie rozpłynie się jak zjawa.

Pani przyjaciółka, Felicja Talitewicz nie żyje.

Musiała odczekać dobre parę minut, aby ta przerażająca prawda dotarła do umysłu panny Dolarek. Nerwowo pociągnęła łyk zimnego soku.

Co też pani mówi! – Roześmiała się gardłowo. Jej histeryczny śmiech zaraz przerodził się w niepohamowany płacz. – Fela... To nie prawda! – Zaczęła drżeć.

Niestety, to prawda.

Dłonie jej tak dygotały, że rozlała zawartość szklanki na stół.

Pewnie pani się myli. To może być głupi żart. Tak, na pewno... – Wypowiadała się chaotycznie, z prędkością karabinu.

Ciało było trudne do zidentyfikowania, ale znaleźliśmy jej rzeczy – przerwała drażniący potok słów. – To na pewno Felicja. Policja i jej rodzeństwo mogą to potwierdzić.

Dopiero wtedy Magdę to przekonało. Zbladła jeszcze bardziej, przypominając przezroczystego ducha. Wszystkie siły z niej opadły, jak powietrze z dmuchanego balonika. W pełni dotarła do niej owa przerażająca prawda.

Co się stało? – Spojrzała smutno przez okno, jakby natura miała udzielić jej odpowiedzi.

Pociąg staranował Felicję. Próbujemy ustalić, czy to był wypadek – Wyjęła z torby notatnik i długopis, by spisać jej zeznania. Dodała, w dalszym ciągu służbowo: – Pani Magdo...

Proszę mówić mi po imieniu. – Nastolatka była chyba trochę skrępowana, iż traktowano ją już jak dorosłą.

Magdo. Czy twoi rodzice są w domu?

Poszli po zakupy. Ja wolałam zostać w domu, jest za gorąco. Poza tym muszę pilnować siostry.

Rozumiem. – Zapisała dokładnie każde słowo, skrupulatność była jej mocną stroną. – Byłaś najlepszą przyjaciółką Felicji. Często się spotykałyście?

Ogólnie tak. Miałyśmy wiele wspólnych tematów do rozmów. Ostatni raz widziałam ją we wtorek, w parku. – Dziewczyna rozcierała swoje ramiona, jakby było jej zimno. – Była czymś zmartwiona i małomówna. Nie chciała mi powiedzieć, co ją tak gnębi. – Usiadła ciężko na krześle, ale potem, jakby zmieniając zdanie, wstała, nie mogąc się zdecydować, co robić.

A jak w szkole? Dobrze się uczyła? – Następne pytania wydobywały się z ust Katarzyny, która musiała wiedzieć o wszystkim, czasami nic nieznacząca sytuacja mogła przynieść ciekawe efekty, popchnąć sprawę do przodu.

Magda łypnęła na nią kątem oka, a na jej ustach wypełznął mimowiedny cień przygnębiającego półuśmiechu. Wyglądała tak, jakby miała ochotę szeroko się uśmiechnąć, lecz nie pozwalały na to okoliczności. Powstrzymywała się, by jej reakcja nie została uznana za dziwną.

Uczyła się świetnie. Nauczyciele byli z niej zadowoleni. Ale nie miała innych koleżanek, trzymała się tylko ze mną, chodziłyśmy do jednej klasy. Ona była lepsza ode mnie. Świetnie pływała, zajęła pierwsze miejsce w konkursie pływackim. I dostała rolę Julii w spektaklu...

Zazdrościłaś jej? – Katarzyna popatrzyła prosto w jej oczy.

Trochę... – Zarumieniła się lekko, przyłapana na tym, ale poza tym jej posępna postawa się bynajmniej nie zmieniła.

A od jakiego czasu była taka smutna?

Magda podniosła szklankę do ust i upiła kilka łyków, dając sobie przy tym parę chwil. Oblizała powoli wargi i odstawiła szkło na blat kuchenny.

Od około miesiąca... – Przejechała lewą dłonią po włosach oraz pokiwała energicznie głową, wówczas pojedyncze, żółte pasemko opadło jej na czoło. – Tak. Pamiętam, że przyszła na zakończenie roku szkolnego kompletnie roztargniona. Wszyscy cieszyli się, że zaczynają się wakacje, a ona nie – opowiadała z przejęciem, wycierając wierzchem prawej dłoni mokre oczy.

Nie zauważyłaś, aby jakiś chłopak kręcił się wokół Felicji?

Chłopcy jej nie podrywali ani ona ich. Owszem, rozmawiała czasem z kolegami, ale to wszystko. Nie było żadnych flirtów, zalotnych uśmieszków.

A poza szkołą? Ktoś ją zaczepiał na ulicy, kiedy wychodziłyście gdzieś razem? – drążyła uparcie, bo czegoś jej brakowało w tym zawiłym wątku.

Magda pokręciła przecząco głową.

Nie. Nikt się nią nie interesował.

A jak się ubierała na co dzień?

Skromnie. Nie nosiła wyzywających strojów ani bogatej biżuterii, jeśli pani miała to na myśli. – Urwała na moment, ponieważ jedno, najistotniejsze pytanie zaczęło ją nurtować. – A... gdzie ją znaleźliście?

Na łące zboża niedaleko torów.

Magda usiadła momentalnie na krześle i spuściła głowę. Barwne niczym tęcza pasemka opadły jej na subtelne oblicze.

Boże... – Broda jej się zatrząsnęła. – Chcę już spokoju, proszę. – Znów rozpłakała się, zaczęła kołysać się w przód i w tył.

Była taka zdruzgotana, że nie mogła dalej mówić. Katarzynie zdawało się, iż nastolatka chyba nie chce o czymś powiedzieć, bo w mig ponownie zbladła po tym, jak się dowiedziała o miejscu znalezienia zwłok. Na razie policjantka dała sobie o tym spokój. Musiała jeszcze skupić się na rodzeństwie. Zamknęła zeszyt, schowała wraz z nim długopis do torebki.

Na razie to wszystko. Dziękuję.


Po powrocie na komisariat zdążyła tylko zrobić sobie kawę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

Otwarte – powiedziała głośno, siadając za biurkiem.

Do środka wszedł jeden z policjantów.

Państwo Nymark do ciebie. Chodzi o sprawę tej nastolatki.

Katarzyna zmarszczyła zaskoczona brwi. Co się takiego stało, iż postanowili tutaj się zjawić? Czyżby mieli coś arcyważnego do zakomunikowania?

Wpuść ich.

Po chwili ujrzała rudowłosą dziewczynę w towarzystwie rodziców. Cała trójka wyglądała na bogatych, ubiór świadczył o nienagannej klasie oraz wysokiej jakości życia.

Dzień dobry.

Dzień dobry – odpowiedziało małżeństwo.

Przyjrzała im się, nie mogąc się powstrzymać myśli, iż przyszło do niej „wielcy państwo”, to znaczy dobrze sytuowani ludzie. Kobieta miała tlenione blond włosy ułożone w najmodniejszą tego lata fryzurę, twarz tak wytapetowaną, aż lekko odstraszała dzięki wydatnym, czerwonym ustom, podniesionym brwiom i pomniejszonemu nosie. Czarne, wydłużone rzęsy wokół oczu prezentowały się sztucznie. Za grubą warstwą makijażu kryła się zniszczona cera. Letnia, krótka sukienka koloru łososiowego, dopasowana do idealnej talii osy, była tak krótka, iż z ledwością zasłaniała pośladki. Zbyt duże, powiększone operacyjnie piersi wręcz się wylewały. Mężczyzna z przylizanymi włosami ubrany w brązową koszulę, starannie zawiązany krawat pod szyją i czarne spodenki prezentował się lepiej, choć u niego również widać było bogactwo, dwa sygnety na palcach, najwyższej jakości ubrania. Renata posiadała piękną urodę i u niej, w przeciwieństwie do matki, pozostała naturalna. Ciemnorude włosy mogące imitować brązowe, okalały delikatne rysy oblicza. Jej ozdobą była jedynie długa, szara sukienka na ramiączkach. Na twarzach rodziny dało się zauważyć teraz spięcie. Spoczęli naprzeciw policjantki. W powietrzu unosił się ciężki zapach perfum, zapewne najdroższych.

Co państwa do nas sprowadza? – zapytała Katarzyna po chwili ciszy.

No, Rena, powiedz pani, co nam powiedziałaś – bąknęła matka, obdarzając córkę spojrzeniem pełnym rozpaczy i zwracając się do niej tak zimno, jak nigdy dotąd.

Dziewczyna milczała, spuściła głowę, czując się bardzo zawstydzona. Ścisnęła palce na swojej małej, jasnoszarej torebce na pasku.

Czemu milczysz? – warknął ojciec, dotykając palcem jej ramienia.

Zachowywał się, jakby przyszedł tutaj na siłę, nie chciał tracić swojego cennego czasu, który najwidoczniej w jego mniemaniu się marnował.

Proszę nie poganiać córki. W ten sposób na pewno nie zmusicie jej do mówienia – oznajmiła spokojnie Katarzyna, mierząc ich oboje surowym wzrokiem, po czym lekko odkaszlnęła, próbując przyzwyczaić nozdrza do nieprzyjemnej woni drogich perfum.

Małżeństwo zamilkło, zrozumiawszy, że policjantka ma pierwszeństwo do głosu. Chyba po raz pierwszy oddali komuś pałeczkę, schodząc na dalszy plan. Nachyliła się delikatnie nad stołem do dziewczyny siedzącej między rodzicami.

Renato... byłaś przyjaciółką Felicji Talitewicz? – spytała łagodnie, wiedząc, iż musi dobierać rozważnie pytania, aby niczym nie spłoszyć.

Tak – szepnęła cichutko, czując się tak słaba, że gdyby ją popchnąć, łatwo by się przewróciła, nawet na drobnym wietrzyku.

Wiesz, co się z nią stało?

Tak.

Chwila ciszy.

Co chciałabyś mi powiedzieć, Renato? Z czym przyszłaś? – mówiła to bez najmniejszego śladu nachalności i złośliwości, musiała być ostrożna w swoim zachowaniu, bo przez jeden raptowny ruch można stracić okazję.

Nastolatka nie odzywała się przez dobre trzy minuty, aż Katarzyna pomyślała, iż już nie przemówi.

Wtedy Renata Nymark, patrząc na swoje kolana i unikając wzroku zarówno rodziców, jak i policjantki, wyszeptała ledwo dosłyszalnie:

Byłam wtedy na tej łące. Zabiłam Felicję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

layout by oreuis [szablonarnia]