5.08.2021

Rozdział piętnasty

Wszyscy mamy sekrety

Rozdział piętnasty



Teraźniejszość

Małżeństwo przedstawiło się. Najwidoczniej mieli ochotę zawrzeć nową, sympatyczną znajomość, pogawędzić sobie z nudów. Na wyjazdach bardzo często odczuwano taką potrzebę. Ludzie lubili się integrować.

Daria odparła tylko nieznajoma, czekając na dalszy rozwój sytuacji, widać było, iż miała ochotę na czytanie niż wdawanie się w jakąkolwiek rozmowę.

Pani też przyjechała wypocząć?

Zgadza się.

Jest tu cudowny, morski klimat.

Nieznajoma tylko skinęła głową. Nie wiedziała, o czym mają rozmawiać. W końcu to nie ona zagadywała. Na moment zapadła cisza.

Chcielibyśmy opowiedzieć pani pewną historię... Ma pani czas i ochotę? – powiedział ze stoickim spokojem mężczyzna.

Daria ciężko westchnęła, teatralnie, jakby chciała pokazać, iż wcale nie obchodziła jej jakaś tam historia zupełnie obcych ludzi, lecz żeby nie wyjść na nieuprzejmą paniusię, zaraz uśmiechnęła się kącikami ust. Pomyślała, że to będzie tylko krótka historyjka i co szkodzi jednym uchem wpuścić, a drugim wypuścić. Przecież i tak niedługo się rozejdą, a ona o wszystkim zapomni. Zamknęła książkę, odłożyła ją, a następnie spojrzała bardziej przychylnie na pana, a później na panią. Siedzieli oni naprzeciw niej.

Jasne. Skoro chcą mi państwo coś opowiedzieć, proszę bardzo. Słucham w takim razie. – Rozsiadła się wygodnie na drewnianej ławce, splatając swe dłonie razem i układając na brzuchu.

Mężczyzna przegryzł swą dolną wargę w nieco nerwowym geście. Jego żona upiła mały łyk herbaty, spoglądając na nieznajomą.

Wiek Darii był trudny do określenia, ponieważ jedynymi widocznymi oznakami dojrzałości mogły być kurze łapki w kącikach ciemnych oczu i figura przy kości. Młodości i promienności dodawał z pewnością delikatny, niewymuszony uśmiech ukazujący malutkie dołki w policzkach. Szczerość wyrazu twarzy była widoczna również w oczach. Efekt mógł psuć jednak wygląd czarnych włosów sprawiających wrażenie przesuszonych, zaś ich kolor jakby postarzał. Strój można było opisać jako wygodny, dobrze dobrany. Biała bokserka ze złotymi cekinami świetnie wyglądała w połączeniu z brązowymi spodniami, dobrane dodatki dopełniały efektu. Brunatny, skórzany pasek został nałożony na koszulkę, jego kolor pasował do złotej bransoletki oraz białej, ażurowej torby, spod której przebijał ciemny kolor materiału. Wspaniałym wyborem były też ciemne okulary stanowiące zarówno dodatek, jak i z powodzeniem formowały fryzurę kobiety.

Dojrzała pani odstawiła leniwie półpełną szklankę na blat stolika, zaś w jej oczach dało się spostrzec iskierkę smutku, który się znienacka pojawił. Szepnęła, patrząc na Darię:

To historia o mojej siostrze...


Przeszłość

2 lipiec 2009 r.

Nigdy nie czuła takiego przerażenia, jak teraz. Chyba po raz pierwszy strach ją obezwładniał, odbierał zdolność logicznego myślenia i oddech. Miała mokre od łez policzki, oczy ją szczypały, a krew gwałtownie krążyła w żyłach. Nogi miękkie jak z waty nie pozwalały na żaden ruch. Młoda kobieta wiedziała już, że oprawca będzie chciał się zemścić za to, iż przyłapała go z prostytutką. To było niemal pewne. Nachylił się nad nią, tak, że czuła na swej twarzy jego spokojny oddech. Myślała, że będzie śmierdział alkoholem tak jak jej ojciec, ale o dziwo nic od niego nie wyczuła. Patrzyła na niego badawczo, bez mrugnięcia, starając się za wszelką cenę zapamiętać tę niewyparzoną gębę. Mimo egipskich ciemności dobrze widziała faceta przy kości, miał czarną kurtkę i czarne spodnie. Jego okrągła twarz wyrażała satysfakcję, a łysina na głowie z bardzo rzadkimi, brązowymi włosami odstraszała.

Rozdźwięczała się raptem cicha piosenka Scootera, sygnał dzwoniącej komórki Barbary, leżącej na siedzeniu.

Friends! We'll be Friends!

We'll be friends, We'll be friends!

Śpiewał Przyjaciele! Zostańmy przyjaciółmi! Zostańmy przyjaciółmi!”.

Co za ironia losu”, Barbara Rygrzeska pomyślała z drwiną, że ten utwór idealnie pasuje do obecnej sytuacji.

Facet poruszył ustami, bezdźwięcznie powtarzając słowa piosenki. Widziała, że ewidentnie sobie kpił, napawając się władzą. Telefon umilkł po trzech sygnałach, nastała cisza. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, a złe wrażenie na moment znikło. To było tylko złudzenie.

Szukali cię? – zapytał łagodnym głosem.

Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jeden niewłaściwy ruch, jedno niewłaściwe słowo i najprawdopodobniej może stracić życie. Nie miała pojęcia, do czego ten potwór byłby zdolny. Przełknęła ciężko ślinę. Bała się ruszyć. Siedziała skulona pod fotelem pasażera, zaś on klęczał tuż nad nią, pochylony, trzymając w dłoni nóż, ostry niczym brzytwa. Nie miała żadnych szans, ani na obronę, ani na ucieczkę. Była jak bezbronna sarna zatrzaśnięta w klatce.

No dobra – odparł, kiedy wciąż milczała. – Zrobimy tak. – Złapał jej podbródek, zmuszając, by na niego patrzyła posłusznie. Ich spojrzenia się skrzyżowały, a do jej oczu napłynęły kolejne łzy. – Ty nie powiesz nikomu o tym, co widziałaś i zapomnisz o wszystkim, a ja puszczę cię wolno. Zrozumiałaś?

Zadrżała niespokojnie. Kłęby myśli przelatywały jej przez głowę. Czy to była tylko gra? Czy aby na pewno wypuści ją żywą? Przecież miał teraz doskonałą okazję, by zrobić z nią, co zechce. Nie wierzyła w ani jedno jego słowo. Myślała, że ją zaraz zgwałci, ale po chwili doszła do wniosku, iż na pewno tylko napawał się jej lękiem, tym, że ma nad nią zdecydowaną przewagę. Przytknął ostrze noża do jej szyi, wtedy wstrzymała oddech, a na czoło wstąpiły pierwsze krople potu.

Wiem, że jesteś posłuszną dziewczynką. Widziałem cię nieraz. Obiecaj, że nie piśniesz nikomu o mnie, a ja obiecam, że cię nie zabiję. Zabawiłem się z tirówką, ale nie chcę cię mieć na sumieniu. Wszyscy mamy sekrety, a mój nie może wyjść na jaw. Okej? – Jego głos był taki kojący, aksamitny jak jedwab, tak bardzo niepasujący do noża i surowej miny.

Barbara kiwnęła lekko głową.

Nie powiem nikomu. Obiecuję, naprawdę. Chcę żyć – powiedziała w końcu łamiącym się głosem przez nieco ściśnięte gardło, a po jej policzkach spłynęły kolejne łzy.

Przyglądał się jej przenikliwie swymi brązowymi tęczówkami, jakby się wahając. Brzmiała wiarygodnie, więc nie widział powodu, by pozbawiać ją życia. Gdyby ją zabił, narobiłby sobie dużo kłopotów, trafiłby za kraty, a tego nie chciał. Chciał przecież pożyć na wolności, a nie skazywać siebie na przegraną.

Obiecujesz?

Obiecuję. – Popatrzyła na niego strwożona, a jej dolna warga zaczęła drżeć.

Nie mogła znieść dłużej widoku tych lodowatych oczu. Pragnęła, aby to już się skończyło, aby ta niepewność znikła na zawsze.

Jeśli się dowiem, że wygadałaś... Zabiję cię – wyszeptał z delikatnością, która jeszcze bardziej ją przeraziła.

Nikomu nie powiem. Przysięgam – mówiła zduszonym głosem i zmusiła się do lekkiego, prawie niezauważalnego kiwnięcia znękanej głowy, w której aż jej dudniło.

Zaczęła cicho szlochać i dygotać na całym ciele. Zabrał nóż z jej szyi. Posłał kpiący uśmieszek, otworzył drzwiczki od ich strony, chwycił mocno Barbarę za ramiona i bez słowa wyrzucił z auta. Upadła na ziemię bezwładnie jak wyrzucony, niechciany piesek, komórka wylądowała obok, a oprawca wypadł z auta niczym błyskawica, aby zaraz usiąść z przodu za kierownicą. Po chwili usłyszała już tylko pisk opon oddalającego się samochodu. Skuliła się, przybierając pozycję płodu. Płakała, pogrążona w ciemności otoczenia, nie zwracając uwagi na ogarniające zewsząd zimno.


12 lipiec 2009 r.

O dziewiątej rano Andrzej Piwoński siedział w jednej z warszawskich knajp, popijając zimną wodę ze szklanki i w ten sposób się chłodząc. Na jego obliczu malowała się czysta rezygnacja. Dostrzegł spojrzenia pełne pogardy dwóch kobiet siedzących nieopodal, więc szybko odwrócił wzrok, wbijając go w swą szklankę.

Nowiny szybko się rozeszły. Już wszyscy wiedzą, iż oskarżono go o morderstwo nastolatki. I mimo że został oczyszczony z zarzutów, ludzie będą o tym pamiętać. O takich rzeczach się nie zapomina. Ktoś go uderzył, ktoś inny przebił opony w aucie. Na szczęście nikt mu nie groził, ale czasem czuł się osaczony przez społeczeństwo, które chyba go nie cierpiało, a może nawet i nienawidziło. Miał nadzieję, że wkrótce wszyscy zapomną, zajmą się innymi sprawami, że ich uwagę wzbudzą inne sensacje, a on stanie się znów „niewidzialny”. Westchnął cicho i upił kolejny łyk napoju. Był w poważnym związku z cudowną kobietą i nie przeszkadzał mu fakt, iż chorowała na serce. Dopiero gdy zaszła z nim w ciążę, wystraszył się odpowiedzialności za nowe życie. Wyprowadził się od kobiety, mówiąc, że jednak nie pasują do siebie, nie owijał w bawełnę, nie bawił się w kłamstwa. Widział jej rozpacz, słyszał błaganie, by został, krzyk, gdzie on ma sumienie. Nie wdawał się w awantury, bez słowa się pakował, dzielnie znosząc krzyki i groźby. Z zimną krwią wyszedł z mieszkania, ciągnąc za sobą walizkę. Zamieszkał w małej kawalerce, którą wynajął. Nie potrzebował niczego więcej, tylko odrobiny spokoju. Pracował wciąż w małym motelu na przedmieściach. Chodził z przyjacielem Nikodemem Talitewiczem do kasyna, gdzie obaj zatracali się w grze, nie przejmując się, że pieniądze topniały. Zawsze znajdowały się nowe. A to zarobił, a to pożyczył od kogoś. Nie narzekał. Żałował, że zaczepił tę młodą, Magdę na imprezie. To było dwa miesiące temu. Wpadła mu w oko, świetnie tańczyła, podszedł do niej i zagadał. Rozmowa szybko przerodziła się, najpierw w niewinny flirt, później w śmielsze zaloty i po czterech godzinach wylądowali u niego w domu ogarnięci nagłym impulsem oraz namiętnym pożądaniem. Nie miała nic przeciwko temu, sama lgnęła do niego, a on ochoczo to wykorzystał. Jednak nigdy w życiu nie wziąłby nikogo siłą. Zaczęli się spotykać od tamtej pory, potajemnie, by nikt, szczególnie rodzice i mała siostra Magdy się nie dowiedzieli. Wszystko było pięknie.

A teraz?

Za romans z małolatą musiał zapłacić karę, zaś na mieście ludzie wytykali go palcami i odwracali głowy. Już się nie zwiąże z żadną kobietą. Tyle razy lądował w łóżku ze ślicznymi dziewczynami, kobietami, że nie potrafił już zliczyć, aczkolwiek teraz miał dość.

Upił łyk wody, po czym z głośniejszym brzdęknięciem odstawił szklankę na stół. Postanowił sobie, że zerwie z hazardem i alkoholem. Za dużo pił. Codziennie wlewał w siebie jakieś piwko, whisky. Nie dlatego, by zapomnieć o smutkach. Nie. Pił, bo lubił. Sprawiało mu to przyjemność, relaksował się, aż stało się to jego uzależnieniem. Zdawał sobie sprawę, jeśli nadal będzie prowadził niezdrowy tryb życia, może się to źle skończyć.

Teraz już naprawdę wezmę się za siebie, nie chcę zostać bezdomnym”, pomyślał zdecydowany.

Przeczesał palcami lewej ręki swoje włosy, a drugą oparł się łokciem o blat stołu, wpatrując się apatycznie w zamknięte drzwi. Po chwili do knajpy weszło troje ludzi. Para z małą dziewczynką, która grzecznie dreptała u boku matki i trzymała ją za rękę. Ojciec obejmował partnerkę. Wszyscy podeszli do lady, wzięli kartę i usiedli parę stolików dalej. Byli roześmiani, mówili do siebie coś wesoło. Andrzej nie spuszczał z ich oczu. Poczuł ukłucie zazdrości w sercu, które zagościło tak nieoczekiwanie, że aż sam się zdziwił, iż takie uczucie mogło w ogóle się pojawić. Do tej pory nigdy nikomu niczego nie zazdrościł, a teraz...

Żywa, gorąca zazdrość go osaczyła z każdej strony. Pragnął mieć kogoś bliskiego, kogoś, kogo by mógł kochać z wzajemnością... Przemknęło mu przez myśl, jak się czuje jego była partnerka, jak żyje. Od czasu do czasu na mieście widywał jej brata, lecz nie miał na tyle odwagi, by po prostu podejść i pogadać. Z pewnością dostałby w gębę i niczego by się nie dowiedział.

Podrapał się lekko po gładkiej brodzie, opierając się plecami o twarde krzesło. Odwrócił głowę w prawo, dostrzegł, jak jakiś facet mu się przygląda i pokazuje swemu koleżce palcem, obaj coś szeptali między sobą. Ten widok wzbudzał zażenowanie. Andrzej dopił wodę, wstał, aby zapłacić i wyszedł, nieustannie czując na sobie nienawistne spojrzenia, które będą mu towarzyszyć może do końca życia.


W niedzielny ranek obudziła się z bólem głowy. Przez czarną rozpacz znowu nie mogła spać. Czaszka pulsowała jednostajnie od tępego bólu.

Dziś minął tydzień od śmierci ukochanej siostrzyczki. Kobieta, już ubrana, wyszła na korytarz. Drzwi do pokoju brata były uchylone, więc kątem oka zajrzała przez szparę. Nikodem przekładał swoje ciuchy z szafy do walizek.

Wyjeżdżasz gdzieś? – Stanęła u progu pokoju, obserwując ten widok z niemałym zaciekawieniem.

Tak. I nigdy tu nie wrócę – syknął, nawet na nią nie patrząc.

Co? Dlaczego? – Zrobiła duże oczy ze zdziwienia.

Nie chcę mieszkać pod jednym dachem z morderczynią! – Z impetem wsadził kolejną koszulę do walizki.

Ludmiła dotknęła dłonią swojej twarzy. Przytrzymała się nieco framugi drzwi, bo w mig zrobiło jej się słabo. Ból głowy z kolei przybrał na sile.

Nie wiem, o co ci chodzi...

Mężczyzna chwilę milczał, czekając na odpowiedź, lecz nie doczekał się jej.

Nie pamiętasz? Więc przypomnę – odwarknął gniewnie. – Nasi rodzice zapisali większość majątku Felce. My dostaliśmy mniejszą część. W razie śmierci jej i mojej, odziedziczysz go – przerwał wymownie, patrząc na nią tak sugestywnie, aż poczuła nieprzyjemny dreszcz przebiegający po jej plecach.

I? – Nadal nic nie pojmowała.

Dalej nie rozumiesz?

Pokręciła przecząco głową.

Zamordowałaś siostrę, bo chcesz dostać kasę! – Roześmiał się nadpobudliwie, a w jego oczach migotały iskry czystego, nieobliczalnego gniewu.

Kochałam ją, jak mogłam ją zabić?! – Gwałtownie pobladła, gdy wreszcie dotarł do niej sens słów.

Popchnęłaś ją pod jadący pociąg! Dla forsy człowiek zrobi wszystko! Nie będę czekał, aż mnie zabijesz! Wynoszę się stąd! – Z hukiem zamknął kufer, w ten sposób definitywnie uznając rozmowę za zakończoną.

Przysięgam, że nie mam nic z tym wspólnego! Przecież policja wykazała, że Felicja popełniła samobójstwo... – wymawiała słowa zarówno z rozgorączkowaniem, jak i z rosnącym niedowierzaniem, a oszalałe serce dudniło, chcąc się wyrwać z piersi.

Wstał i dopiero wtedy otaksował ją spojrzeniem tak lodowatym, że nie mogła tego znieść, sądziła, że zaraz go spoliczkuje.

Gadaj sobie, gadaj. Ja wiem swoje! – Wziął dwie walizki i pośpiesznie wyszedł z pokoju.

Wybiegła za nim. Patrzyła w szoku, jak brat pakuje się do auta zaparkowanego przed domem.

Nie martw się, nie doniosę policji. Możesz żyć sobie w spokoju, ale beze mnie. Do widzenia! – rzucił i usiadł na przednie siedzenie.

Jego samochód z każdą chwilą oddalał się, aż w końcu zniknął z pola widzenia. Sądziła, że Nikodem niedługo wróci, że zrobił to wyłącznie pod wpływem impulsu, bo przecież ludzie różnie się zachowują, potem zmieniają zdanie.

Wpadła do jego pokoju, który okazał się być prawie pusty. Wszystkie ubrania z szafy i większość rzeczy z szuflad namacalnie wskazywały na to, że brat wyniósł się na dobre. A więc to prawda... Dopiero w tamtym momencie uświadomiła sobie, że niestety to nie kretyński wyczyn, lecz brutalna rzeczywistość. Dziewczyna weszła do łazienki. Opłukała twarz zimną wodą dla orzeźwienia. Chciała spiąć sobie włosy klamrą. Zamiast swojej pierwszej szuflady, przypadkiem otworzyła drugą, należącą do Felicji. Pośród biżuterii, świecidełek i kolorowych spinek zauważyła śnieżną kartkę z jej literami.


Przyłapałam Nikodema na kłamstwie! Jest uzależniony od hazardu. Gra w kasynie. Gdy groziłam mu, że powiem o wszystkim jego dziewczynie, uderzył mnie kilkakrotnie! Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak się wkurzył! Szantażował mnie, że coś podłego mi zrobi. Boję się go, naprawdę się go boję!


Przypomniało jej się, jak w ostatnim czasie Felicja patrzyła przestraszona na brata i jak płochliwie zachowywała się w jego obecności. Teraz chyba Ludmiła zrozumiała dlaczego. Poczuła w ustach smak goryczy, który ją niemal zemdlił. Wbiegła do swojego pokoju i chwyciła za telefon. Zanim wybrała odpowiedni numer, odetchnęła głęboko dla uspokojenia. To nie mogła być prawda...

Halo? Cześć... Wiesz, że Nikodem przed chwilką wyprowadził się? – powiedziała bez namysłu.

Owszem. Będę za nim tęsknić.

A gdzie pojechał? – Zabrzmiało to dość głupio z jej strony.

Do Gdańska. Zmienił pracę. Będzie teraz ochroniarzem w dużej firmie u kolegi, podobno dużo tam płacą. Tymczasowo zamieszka właśnie u niego w kawalerce. Nie wiadomo, kiedy wróci. Nie powiedział ci? – objaśniła spokojnie dziewczyna, podczas gdy Ludmiła była pełna nerwów.

Nie – wykrztusiła nieco zdębiała kolejną rewelacją.

Naprawdę nie wiedziałaś o wyjeździe Nikodema? – Usłyszała zdziwienie w jej głosie.

Mimowolnie się skrzywiła, wiedząc już, że niczego wartościowego się nie dowie.

Nie wiedziałam. Przepraszam. Kończę, bo coś przerywa... Na razie – I rozłączyła się.

Od razu nasunęła jej się myśl.

Wyjazd za pracą to doskonały pretekst do tego, aby spędzić sporo czasu z kochanką lub na spokojnie grać w kasynie”.

Ten scenariusz wydawał się realny. O uzależnieniu Nikodema dowiedziała się dopiero przez tę kartkę, ale nie miała co do tego wątpliwości. Skojarzyła parę faktów i faktycznie brata często nie było w domu i pożyczał od niej i Feli pieniądze. Czasem oddawał, a czasem nie.

Usiadła z wrażenia na łóżku, gdyż do głowy nadeszła kolejna myśl budząca grozę.

Tylko winni uciekają przed wymierzeniem sprawiedliwości.

O Jezu...”

Czyżby to Nikodem zabił siostrę i teraz uciekł, ponieważ męczyło go poczucie winy, a nie chciał nikomu się przyznać? Oczyma wyobraźni zobaczyła go, jak idzie razem z Felicją wzdłuż torów, niby pod pretekstem zwykłego spaceru, a potem wpycha ją pod rozpędzony pociąg. To było dość realne, tym bardziej że miał powód, by to zrobić. Motyw był ponoć jedną z najważniejszych rzeczy w śledztwach.

Po wejściu do pokoju siostry pierwszym przedmiotem, na który Ludmiła spojrzała, był laptop leżący na biurku. Jakaś duchowa energia wymusiła na niej, aby go otworzyła i usiadła na łóżku. Wyświetliła się strona startowa, na której trzeba było wpisać hasło. Kobieta nie miała pojęcia, jakie mogło być. Nigdy wcześniej nie zaglądała do laptopa siostrzyczki. Wpisywała różne słowa w nadziei, że uda jej się włamać. „Niebieski”, ulubiony kolor Feli. „Kotek”, ulubione zwierzę. „Niania”, ulubiony serial. Niestety, wszystkie okazały się nietrafne.

Kobieta wstała, by zejść na dół. Musiała odsapnąć, pomyśleć nad innym rozwiązaniem. W kuchni wstawiła wodę na herbatę. Czekając, stała przy oknie. W końcu usłyszała płynącą wodę, wpierw dudniącą o zlew, następnie bardziej dźwięczenie o blachę. „Puff” wydawał zapalany gaz. Zrobiła sobie miętową herbatę i wróciła na górę. Nieoczekiwanie dom stał się dziwnie pusty, martwota kuriozalnie pobrzmiewała naokoło...

Rozsiadłszy się wygodniej na fotelu obrotowym w pokoju Feli, starsza siostra rozejrzała się z dokładnością, zaś jej wzrok padł na plakat wiszący na ciemnoczerwonej ścianie tuż nad łóżkiem. Przedstawiał P!nk. Przypomniała sobie, że Fela często słuchała tej wokalistki. Na laptopie posiadała kilka piosenek, z głośników leciało co rusz „Who Knew”, „Get the Party Started” i „Don't Let Me Get Me”.

To jest to!

Spróbowała wpisać po kolei każdy tytuł na różne sposoby, z małych, z dużych liter. Niestety, kilka prób się nie powiodło. Westchnęła ciężko.

A może Gwen Stefani? Fela również jej słuchała, zwłaszcza „The Real Thing” i „Rich Girl”. Ludmiła, pewna, że się uda, pochyliła się nad laptopem, żwawo wystukując na klawiaturze litery. Bezowocnie. Z każdą mijającą sekundą jej szanse spadały do zera, aż osiągnęły finisz.

Opuściła bezwiednie ramiona, skłoniła głowę, całkiem się poddawszy. Długie pasma jej włosów opadły na twarz, zasłaniając pole widzenia.

Nie miała więcej pomysłów na upodobania własnej siostry. Żałowała, iż nie zdążyła jej lepiej poznać, zainteresować się jej życiem, spędzić z nią więcej czasu...

Nie znam swojej siostry. Jakie to życie jest szare... – wyszeptała ze smutkiem. Zamarła w bezruchu. – Szare... – powtórzyła jak echo.

Wyprostowała się energicznie, odgarniając kosmyki z oczu, lekko je zdmuchnęła z czoła. Włączyła Youtube i z zapałem wpisała w wyszukiwarkę nazwę zespołu. Z głośników popłynęła muzyka, jak również przyjemny dla ucha, kobiecy głos.


Tylko dlatego, że jesteś nikim
Możesz pogadać z drugim człowiekiem
Życie bogate, pełne sekretów
W szarym człowieku, w szarym człowieku

Oszczędne słowa, twarze, uśmiechy

Nie mów za dużo szary człowieku

Choć jesteś nikim takim pozostań

Szare sekrety dla mnie pozostaw

Tysiące twarzy, setki miraży

To człowiek tworzy metamorfozy

Tysiące twarzy, setki miraży

To człowiek tworzy metamorfozy

Tysiące twarzy, setki miraży

To człowiek tworzy metamorfozy

Metamorfozy, metamorfozy, metamorfozy, metamorfozy



Od dłuższego czasu Felicja lubiła piosenki Kory, wokalistki zespołu Maanam.

Z szybko bijącym sercem kobieta podjęła ostatnią próbę. Wystukała na klawiszach „szaremiraze” i wtem pojawiła się główna tapeta przedstawiająca ocean.

Rozszyfrowała hasło!

Nareszcie!

Klasnęła w dłonie usatysfakcjonowana. Przejrzała trzy foldery znajdujące się na pulpicie. W żadnym nie było nic ciekawego. Ot, zdjęcia szkolne, komedie, śmieszne fotki z kotami, trzy odcinki „Niani”.

W nieco ukrytym katalogu „Komputer” odkryła jednak folder o intrygującej nazwie „Sekret”. Mieściło się tam kilka załączników. Kliknęła na starą z datą 12.01.2009, a wtedy oczom Ludmiły ukazała się konwersacja z indywidualnego, dwuosobowego chatu.


Leon102: No jesteś! Wczoraj się nie odzywałaś. Co się stało?

Królowa_Fela: Byłam na zakupach. Wybrałam sobie fajne ciuszki, abym mogła się pokazać od jak najlepszej strony w szkole. A ty? Jakie masz plany na najbliższe dni?

Leon102: Studia... to słowo mówi samo za siebie! Mam dużo nauki, zero odpoczynku. Chciałbym cię lepiej poznać. Opowiesz mi coś o sobie?

Królowa_Fela: A co chciałbyś wiedzieć? ;)

Leon102: Jakiej muzyki słuchasz?

Królowa_Fela: Uwielbiam piosenki Maanam. Kora ma piękny głos. Słucham też P!nk i Gwen Stefani.

Leon102: Która piosenka Maanam Ci się najbardziej podoba?

Królowa_Fela: Trudny wybór... Ale uwielbiam „Szare miraże”, „Cykady na cykladach” i „Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech”. „Kocham cię, kochanie moje” też jest super.

Leon102: Kiedyś słyszałem jakąś piosenkę w radiu. Zaraz odpalę Youtube i posłucham. :) Ja lubię zespół „Dżem”.

Jaki jest twój ulubiony film?

Królowa_Fela: Kocham całą serię „Harry’ego Pottera”. Ta magia, tajemnice, kocham!

Leon102: Oo, ja też go bardzo lubię. Radcliffe dobrze się sprawdził w roli głównej, prawda?

Królowa_Fela: Tak! I Emma Watson tak samo. Jest urocza! Pokochałam ją od razu, ale chyba mogłaby być swobodniejsza. Nie wyobrażam sobie innych aktorów. Jaka jest twoja ulubiona część? Ja kocham wszystkie, każda jest na swój sposób wspaniała.

Leon102: „Kamień Filozoficzny”. Mam sentyment, w końcu to pierwsza część. Wstyd się przyznać, ale książek nie czytałem. Brak czasu...

Królowa_Fela: Nie jesteś sam. Nie mogę znaleźć chwili, by spokojnie poczytać. Przymierzam się od dawna i nie mogę się zabrać, a czeka na mnie cała seria na półce. Lubię też film „Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa”.

Leon102: Przyznam, że nigdy nie oglądałem.

Królowa_Fela: Koniecznie nadrób! Jest super! W ogóle, kocham fantasy. Inny świat, bajkowe stwory, zaklęcia… Oglądając Harry’ego, mogę zapomnieć o wszystkim.

Leon102: Można oderwać się od codzienności. Swoją drogą, z czarnych postaci „Pottera” nie cierpię Lorda Voldemorta. Jest obrzydliwy, brrr! Krzywdził, zmieniał świat na gorsze.

Królowa_Fela: Prawda! Też go nie cierpię! Tak jak i Bellatrix Lestrange! Chciałabym nauczyć się zaklęcia Expecto patronum. Zamieszkałabym w domu Gryfonów, czuję się Gryfonką. Gdybym miała kota, nazwałabym go Krzywołap. I wiesz co jeszcze? Często wracam do całej serii, bo na nowo przeżywam przygody bohaterów, odkrywam tajemnice, mogę przenieść się w czasie. W tajemnicy ci napiszę, że czasami, zamiast skupić się na lekcjach, myślami jestem w Hogwarcie. :D

Leon102: Ha ha, nieźle! Rozumiem, zgadzam się z tobą. Ja do tego dodam, że „Potter” pokazuje, że trzeba walczyć do samego końca. Starać się walczyć o siebie, o innych. Jak sądzę, twoim ulubionym aktorem jest Daniel Radcliffe?

Królowa_Fela: Prawda i prawda! :D

Leon102: A teraz zmienimy temat?

Królowa_Fela: Jasne.

Leon102: Na co najpierw zwracasz uwagę u chłopaków?

Królowa_Fela: Na oczy! I na to, czy mają poczucie humoru. Nie lubię poważnych chłopców. A ty na co zwracasz uwagę u dziewczyn?

Leon102: Patrzę na uśmiech. Mam nadzieję, że ty się często uśmiechasz. Lubię pogodne, zabawne i trochę tajemnicze dziewczyny. Wydaje mi się, że jesteś wesoła.

Królowa_Fela: Miło mi, że tak sądzisz. To prawda, jestem wesoła. Wiesz, fajnie mi się z tobą gada.

Leon102: Mi też dobrze pisze się z tobą. :) :) :)

Królowa_Fela: Powiesz coś o sobie?

Leon102: Jestem na studiach ekonomicznych, dokładniej na kierunku rachunkowości i finansów biznesu. Ogromny ze mnie fan wszelkich sportów motorowych, przede wszystkim motocrossów. Pracuję jako barman, a w wolnym czasie pokonuję miasto na swoim ukochanym motorze. Mówią, że jestem niezwykle przyjazny i energiczny. Wciąż mieszkam z rodziną, choć powoli zastanawiam się nad wyprowadzką.

Królowa_Fela: O, super! Masz rodzeństwo?

Leon102: Nie, jestem jedynakiem. A ty?

Królowa_Fela: Mam starszą siostrę i brata. Masz jakieś zwierzątko?

Leon102: Nie, a ty?

Królowa_Fela: Przez kilka lat miałam dwa żółwie i rybki. Nie dało się z nimi pobawić czy wyprowadzić na spacer, ale dobre i to. Lubiłam na nie popatrzeć, ich widok poprawiał mi humor. :) Niestety żółwie padły z nieznanego powodu, a rybki mój brat postanowił zlikwidować.

Leon102: Aha. Szkoda, ale przynajmniej miałaś czym się pocieszyć.

Królowa_Fela: To prawda. Skąd wziął się pomysł na twój nick?

Leon102: Leon od mojego imienia, a liczba 102 jest moją ulubioną. A ty, królową się nazwałaś? ;)

Królowa_Fela: Tak. Chciałam Queen, bo to nazwa mojego ulubionego zespołu, ale postawiłam na polskie słowo. A Fela to zdrobnienie od mojego imienia Felicja.

Leon102: I wszystko jasne! :)

Królowa_Fela: Muszę już iść, Leonie. Obowiązki wzywają. Odezwę się potem, pa.

Leon102: Spoko, na razie!


Bardzo zainteresowała się tym, o czym pisała siostra z tym chłopakiem. Jak się domyśliła, była to jedna z ich pierwszych pogawędek. Odczuła lekki wstyd, że przeglądała rzeczy zmarłej, lecz skoro zaczęła, chciała dokończyć.

Włączyła kolejną rozmowę z datą 20.03.2009 roku.


Leon102: Cześć. Co u ciebie?

Królowa_Fela: Hej! Wszystko dobrze. Cieszę się, że już jutro piątek!

Leon102: No ja też. Masz jakieś plany na weekend?

Królowa_Fela: W sobotę przyjdzie do mnie przyjaciółka. Będziemy razem urządzać babską imprezę. A ty masz plany?

Leon102: Jeszcze nie wiem… Ale pewnie spotkam się z kumplem. Wypijemy sobie piwko, ot, zwykłe nudy pewnie będą.

Królowa_Fela: Fajnie. Wyślesz mi swoją nową fotkę?

Leon102: Oczywiście :) :)


Z wyświetlonego poniżej zdjęcia patrzył szczupły, młodziutki chłopak o pociągłej twarzy. Miał krótko obstrzyżone, ciemnobrązowe włosy. Jego śnieżnobiałe, równe zęby wyszczerzone w uśmiechu dodawały mu prawdziwie chłopięcego uroku, jednak silnie zarysowana szczęka nieco zmniejszała mu tej wdzięczności. Przez okulary w czarnych oprawkach sprawiał wrażenie poważnego.

Dalsza dyskusja młodych zeszła na błahe tematy, które szybko Ludmiłę znudziły. Rozmawiali swobodnie o wszystkim i o niczym. Postanowiła, że wieczorem przejrzy pozostałe pogaduszki, ponieważ ciekawiły ją prywatne myśli własnej siostry.

A Kora śpiewała dalej:


I tajemnicą niech pozostanie
Co zwykle jadasz na śniadanie
I czy w tygodniu kochasz się
Razy siedem czy też pięć

Twój dom wśród setek innych domów
Z szarymi drzwiami, z szarym balonem
Jeśli Cię dręczą szare sny
Zapukaj do mych szarych drzwi


Po południu Arkadiusz zaszedł na cmentarz. Siedział na ławce i patrzył ponuro na napis na nagrobku. Każda sekunda przecieka przez palce, słońce już nigdy nie wzejdzie. W sercu tli się wspomnienie. Smutek ukrywa się z uśmiechem. Jedna łza jest słona jak całe morze. Życie staje się najtrudniejszym egzaminem. Bo ciebie już nie ma...

Nagle usłyszał za sobą damski, cichy głos:

Hej, Arkadiuszu.

O, cześć. – Popatrzył na Ludmiłę.

Miała na sobie zwiewną, czarną sukienkę na ramiączkach oraz białe, plecione baleriny. Jej długie, falowane włosy opadały kaskadą lekko na plecy i ramiona. Czekoladowe oczy zdradzały nie najlepszy nastrój, malował się w nich widoczny smutek.

Jak się trzymasz?

Dziękuję, już lepiej – odpowiedziała w miarę swobodnie, choć tak naprawdę wciąż w jej sercu tkwiła rana. – Masz czas, aby pogadać?

Jasne.

Dręczą mnie wyrzuty sumienia. – Kobieta usiadła ciężko obok niego. – Okazało się, że jednak Felicja nie została zamordowana. Ona... – Milczał, nie dopytując się, o co chodzi, a dziewczyna sama kontynuowała: – Rzuciła się pod pociąg. Nie wiem, jaki miała ku temu powód.

Nie wiesz, dlaczego to zrobiła? – spytał współczującym tonem wyraźnie wstrząśnięty, jak taka młoda istota mogła chcieć sobie odebrać życie.

Nie. Naprawdę nie mam pojęcia. – Chyba zrobiło jej się chłodno, bo potarła dłońmi ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka. – Wszystko się sypie. – Ludmiła popatrzyła na grób naprzeciwko. – To ktoś z twojej rodziny?

Tak – przyznał z apatią, czując nagły przypływ opowiedzenia o wszystkim. – Moja siostra Natalia. Zmarła po chorobie serca.

Przykro mi. – Spojrzała mu w oczy.

Jeśli pozwolisz, to chciałbym opowiedzieć ci o niej, wyrzucić z siebie te emocje.

Pozwolę. Chętnie cię wysłucham. – Uśmiechnęła się lekko i położyła mu dłoń na ramieniu.

Ojciec zostawił nas, jak byliśmy mali. Normalka w dzisiejszych czasach. – Uśmiechnął się kwaśno. – Natalia spotykała się z pewnym chłopakiem. Mnie i naszej mamie on się nie podobał, wydawał nam się podejrzany. Ale Natalka była zakochana w nim po uszy. Dał jej nawet piękny naszyjnik. Po jakimś czasie powiedziała mu o swojej chorobie serca. Przyjął to bez złości, był wyrozumiały, opiekuńczy, ale gdy zaszła w ciążę, uciekł i słuch po nim zaginął. – Urwał, by zaczerpnąć powietrza. – Mieszkała z nami w sporym mieszkaniu. Mama i ja pomagaliśmy jej, jak tylko mogliśmy. Była taka młoda, a jej czas nieubłaganie się kończył. Miała coraz częstsze ataki, duszności... Lekarz powiedział nam, że Natalia albo dziecko mogą nie przeżyć porodu, chciałem, żeby usunęła ciążę, ale ona nie zgodziła się na to. Tak jak przypuszczaliśmy, Natalia nie donosiła ciąży. Oskar urodził się w siódmym miesiącu ciąży, a moja siostra zmarła przy porodzie. Od tamtego czasu opiekuję się siostrzeńcem. Oskar ma silną astmę, dlatego kiedy jestem w pracy, pilnuje go moja koleżanka. Nie może zostać sam nawet na pięć minut. Bardzo chciałby mieć jakieś zwierzę, ale niestety nie możemy sobie na to pozwolić – zakończył, opowiadając cały czas monotonnym, spokojnym głosem.

To takie smutne... A twoja mama? – spytała nieśmiało Ludmiła, a w jej oczach dało się zauważyć przygnębienie.

Mama nie dała rady poradzić sobie z tą stratą. Wpadła w depresję i teraz jest w szpitalu psychiatrycznym, więc ja przejąłem całkowitą opiekę nad Oskarem – odparł Arkadiusz i westchnął, dając do zrozumienia, że ten temat jest już zakończony.

A jak miał na imię ten chłopak? Tak pytam z ciekawości.

Odwrócił głowę w jej stronę i znów na nią spojrzał, wprost w jej oczy.

Andrzej Piwoński.

Oczy Ludmiły nieco się rozszerzyły, widocznie była zdziwiona. Kolejny raz w ciągu kilku dni... Potarła kciukiem o wierzch swojej drugiej dłoni.

Rany... To kolega mojego brata. Jak się ostatnio dowiedziałam, razem grali w kasynie. I to on był podejrzany o morderstwo Felicji, ale wypuszczono go, gdy stwierdzono, że jednak to było samobójstwo.

O proszę, świat jest mały – mruknął wyraźnie zaskoczony Arkadiusz, ale nie robił z tego wielkiej sensacji, zbyt przytłoczony swoim wewnętrznym przygnębieniem.

Kiwnęła lekko głową, wyczuwając jego ponury nastrój. Nie chciała go jeszcze bardziej dobijać, mówiąc, że ostatnio Andrzej zadawał się z niepełnoletnią dziewczyną, mimo że wspomniała o tym na pierwszym, przypadkowym spotkaniu.

Oboje zapadli w kamienne milczenie, wpatrując się przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

layout by oreuis [szablonarnia]