5.08.2021

Rozdział dziewiętnasty

Wszyscy mamy sekrety

Rozdział dziewiętnasty



Przeszłość

2 lipiec 2009 r.

Nie wiedziała, jak długo tak leżała na uboczu, na lodowatej, jak myślała, ziemi. Chyba całą wieczność? Było jej strasznie zimno, każda cząstka umęczonego ciała wołała o odrobinę ciepła. Barbara bała się, że jeśli się poruszy, coś jej się stanie. Coś wybuchnie, coś wyskoczy zza krzaków albo zjawi się ponownie ten zły człowiek. Najlepiej tutaj zamarznąć, woli w taki sposób umrzeć, aniżeli dać się schwytać w bestialskie łapska. To wszystko działo się tak szybko, że cała ta sytuacja wydała jej się jak z horroru. Nie powinna się nigdy wydarzyć.

Do jej uszu raptem dotarł jakiś męski, obcy głos, jakby przez oddaloną, niewidzialną mgłę.

He... hej... sły-słyszysz m-mnie? Co... co się s-stało?

Z trudem otworzyła powieki, ale nie odważyła się spojrzeć w tamtą stronę. Może tamten nasłał swojego kolegę, by ją zatłukł? A może to inny, równie barbarzyński potwór? Na tę myśl zachlipała ponownie, kuląc się jeszcze bardziej, przy tym marząc, by zniknąć.

Nie... nie bó-bój si... się. N-nie... zro... zrobię ci krzy... krzywdy.

Ten głos był bynajmniej niepodobny do wściekłego, nie wywierał presji, nie wskazywał, by zaraz miało się stać coś okrutnego. Odwróciła się na wznak, ociężale wstała na nogi, wzięła z ziemi komórkę i, wstrzymując oddech, wielce przerażona, wstrzymując oddech, popatrzyła na nieznajomego. Sprawiał wrażenie sympatycznego człowieczka. Bardziej wstydliwego. Jego oczy naprawdę wyrażały współczucie.

Je-jesteś ra-ranna?

Wyraźnie się jąkał, po chwili mogła ocenić i pomyślała, iż ten chudy facecik o zmęczonym wyrazie twarzy oraz z niebieską czapką na głowie raczej nie zrobiłby jej nic złego. Ale przecież nie można oceniać po samym wyglądzie. Przecież przestępca nie ma wypisane na czole „jestem przestępcą”.

Pomóż mi... zawieź mnie do domu – wycharczała Barbara Rygrzeska resztką sił, oddychając nieco nierówno, jakby walczyła o każdy oddech.

Zaskoczenie wymalowało się na jego obliczu, gdy złapała go za ramię lewą ręką, podczas gdy w drugiej trzymała komórkę, wtulając się w niego mocno. Prawdopodobnie gdyby się go nie pochwyciła, straciłaby równowagę i runęłaby jak długa.

Proszę... – dodała, szeroko otwartymi oczyma wpatrując się błagalnie w jego tęczówki.

Do-dobrze, ju-już... do-dobrze. Mam... mam tu sa-samo... samochód – szepnął, zaś żal ścisnął go za serce.

Mężczyzna objął ją i razem podeszli flegmatycznym krokiem do auta. Otworzył kluczykiem, który wyjął z kieszeni spodni, a następnie pomógł usadowić się dziewczynie z przodu. Sam zajął miejsce za kierownicą. Spojrzał na nią skrupulatnie dalej zdziwiony całą tą zaistniałą sceną.

Na... na pe-pewno nie... nie trze-trzeba cię za-zawieźć do sz-szpitala? – spytał łagodnym głosem, doszukując się na jej twarzy jakiegoś zadrapania, siniaków, czy czegokolwiek, co mogłoby wskazywać na kiepski stan fizyczny.

Na pewno. Dobrze się czuję... – Wzięła głęboki wdech, opierając głowę o zagłówek, czuła, jak wycieńczenie z każdą chwilą dopada ją coraz bardziej, chociaż nie została ranna. – Proszę do domu – dodała silniejszym głosem sugerującym hardość.

Zaraz... zaraz przy-przy-przyjdę.

Ale wrócisz? – Złapała go za rękę, a w oczach po raz kolejny błysnęło błaganie, zaczęła bać się, iż jeżeli zostanie sama, uczucie rozpaczy ją doszczętnie zniszczy.

Wró... wrócę. – Uśmiechnął się słabo, podnosząc nieznacznie kąciki ust, jakby stanowiły najcięższą część ciała.

Wysiadł. Barbara patrzyła z czujnością, jak mężczyzna znika w głębi motelu. Z trwogą obawiała się, że powie przyjaciółce, iż zamierza uciec. To było nierealne, bo przecież się nie znali. Serce tłukło się w jej piersi. Z niepokojem to poprawiała długie, kruczoczarne włosy, to skubała sweterek, nie wiedząc, co ma zrobić z rękoma. Uspokoiła się dopiero wówczas, jak ujrzała mężczyznę samego. Odetchnęła głęboko. Usiadł znów obok niej, zapiął pasy.

Mu-musiałem... po-powiedzieć właści... właścicielce, że... mu-muszę je-jechać do... domu, bo... źle... źle się... się czu-czuję – odpowiedział, chcąc się rozsądnie wytłumaczyć.

Cierpliwie znosiła jego seplenienia, nie uważała tego za irytujące.

Pracujesz tu? – Uniosła zdziwiona brwi.

O-o-owszem. Nie... nie po-podoba mi się, ale... ale nie... nie ma-mam wy-wyjścia. – Wzruszył ramieniem.

Szczerze? Też mi się nie podoba ta spelunka. – Zaśmiała się gardłowo, a całe napięcie z niej zeszło momentalnie.

Mimowolnie i szerzej się uśmiechnął. Nie przeszkadzała im ta różnica wieku. Barbara miała dwadzieścia pięć lat, on około trzydziestki. Była świadoma, iż go nie znała i nie wiedziała, co mu chodzi po głowie, ale nie chciała z drugiej strony zostać dłużej w tym parszywym motelu otoczonym przez las. Wszystko było lepsze, tylko nie to miejsce. Przyjaciółka będzie się dopytywać, czemu jest taka przestraszona, a ona nie miała na to odpowiedzi. Absolutnie nikt nie mógł wiedzieć o jej osobistym dramacie. Pewne rzeczy lepiej zachować dla siebie, natomiast wszyscy mają swoje sekrety i to nie powinno nikogo dziwić.

Nowy towarzysz powoli odjechał z parkingu i ruszył na prostą drogę pomiędzy laskiem. Mroczna ciemność spowijała otoczenie, jedynie żółte światełka oświetlały pustą jezdnię, przecinając ją niczym latarnia.

Do-dobre o-określenie. Cze... czekam, aż... aż pod-podupadnie cał-całkiem i... wła-właścicielka sa-sama ją... ją zam-zamknie – przyznał szczerze i zarumienił się, zawstydzony z faktu, iż się jąka.

Pokiwała jedynie głową. Chwilę milczeli, słuchając wesołej piosenki z radia. Barbara trzymała wciąż telefon w lewej dłoni, po czym napisała SMS-a do ojca, że zaraz będzie w domu. Skłamała, że pokłóciła się z przyjaciółką i że nie może już na nią patrzeć. Nie obawiała się tego kłamstwa. Planowała, iż rzeczywiście się z nią pokłóci, obrazi, aby tylko wypaść wiarygodnie. Nie miała przy sobie torebki, ale nie żałowała tego. Z charakteru była impulsywna, więc nikogo z jej bliskich nie dziwiła jej spontaniczność i z pewnością wszyscy łykną to, co powie. Z wyjątkiem tej przyjaciółki...

Ja-jak... ma-masz na... na i-i... imię? – zaciekawił się mężczyzna po dziesięciu minutach milczenia.

Otworzyła leniwie powieki, przeciągając się i korzystając z przyjemnie ciepłego wnętrza auta. Odwróciła głowę i spojrzała z bacznością na nieznajomego, który się nadal rumienił. Badała tak przez moment jego oblicze, jakby mogła cokolwiek z niego wywnioskować, jakby mogła poznać charakter, pasje, po prostu wszystko. W końcu, po dłuższej chwili uśmiechnęła się do niego rozczulająco, przekonana już w pełni, że nic jej nie grozi. Owszem, pozory myliły i pod maską serdecznej osoby kryło się zło, tak jak w przypadku tamtego faceta, aczkolwiek ten teraz, siedzący obok niej, na serio nie wyglądał na groźnego. Przypominał nieśmiałego, słodkiego kotka, którego miało ochotę się pogłaskać za uszkiem, to porównanie było najtrafniejsze.

Basia. A ty?

Na moment zwrócił ku niej głowę, odwzajemniając uśmiech. W jego oczach błyszczała autentyczna dobroć, przyjazne nastawienie.

A... A... Andrzej.


12 lipiec 2009 r.

Leżąc na wznak w swoim pokoju, rozmyślała o Arkadiuszu. Zapamiętała go jako nadzwyczaj bystrego, czarującego chłopaka, który umiał rozśmieszyć każdego. Niewiele się zmienił do tej pory, nadal miał rozczochrane czarne włosy i promienny uśmiech, który wręcz uwielbiała, białe, równe zęby. Zarażał nim, a teraz wydawał jej się pospolity, wręcz nijaki. Ostatnie spotkanie wspominała miło. Znali się z baru, do którego często przychodzili. Ot, jadali razem lunch i tyle. Arkadiusz ją zagadał, wdali się w rozmowę na temat ulubionej muzyki i złapali szybko wspólny język. Potem życie jakoś tak się potoczyło, że przestała przychodzić do baru, a ich drogi się rozeszły. Nie miała pojęcia, co się z nim działo.

Do tej pory.

Minęło siedem lat, kiedy los zetknął ich znów ze sobą. W jej głowie zakiełkował obraz innego Arkadiusza – poważnego, dojrzałego emocjonalnie mężczyzny, który zajmował się chorym siostrzeńcem, a jednak zachował w sobie chłopięcy urok i ten sam cudowny uśmiech.

Niespodziewanie myśli Ludmiły skupiły się na siostrze. Ogarnęła ją wielka chęć przejrzenia jej innych rozmów na prywatnym chacie. Dochodziła dwudziesta trzecia, kiedy włączała laptopa.

Włączyła rozmowę z dnia 24.05.2009 roku.


Królowa_Fela: Mogłabym ci coś powiedzieć?

Leon102: Pewnie, Felisiu, co tylko chcesz!

Królowa_Fela: Nie wiem, czy Cię nie zanudzę...

Leon102: Oj, no, dawaj.

Królowa_Fela: Mam bujną wyobraźnię, myślę, że to przez „Harry’ego Pottera”… Oglądam go często, a ostatnio udało mi się przeczytać dwie książki, „Kamień Filozoficzny” i „Komnata Tajemnic”. Bardzo mi się podobały, są tak samo cudowne jak filmy. Teraz planuję „Więzień Azkabanu”.

Leon102: To super! W końcu znalazłaś czas! :)

Królowa_Fela: Tak. W necie obejrzałam „Zmierzch”. Słyszałeś o nim?

Leon102: Obił mi się o uszy ten tytuł… Nastolatka zakochana w wampirze?

Królowa_Fela: Tak, nawet całkiem dobra historia… Przystojny Edward, to znaczy Pattinson. Zazdroszczę Belli, że miała go przy sobie ;P

Leon102: Widzę, że naprawdę interesujesz się fantastyką. Magia, Narnia, wampiry, wilkołaki... ;)

Królowa_Fela: No. Lubię prawie wszystko, co bajkowe! ;D

Wiesz... Chciałabym być kimś innym.

Leon102: A kim, jeśli wolno spytać?

Królowa_Fela: Dziewczyną, która idzie przed siebie, nie patrząc na przeciwności losu. Nie interesowałoby mnie to, co szepczą ludzie za plecami. Mówiliby, że jestem wredna, ale nie wiedzieliby o moim kruchym sercu. Podążałabym w przód, ale nie znałabym swojego celu. Albo urodziłabym się w zamożnej rodzinie, mogłabym pozwolić sobie na luksusowe życie, pełne podróży. Z zawodu byłabym modelką, o czym marzyłam, odkąd byłam dzieckiem. Moje zdjęcia pojawiałyby się w różnych magazynach urody. Występowałabym w slotach reklamowych i pięłabym się coraz wyżej, aby pójść ścieżką filmową. Byłabym pełna energii. Kochałabym zwiedzać różne kraje...

Nie nudzę cię?

Leon102: Nie! To ciekawe, co piszesz. Fajnie poznawać twoje marzenia. Jeśli chcesz, kontynuuj.

Królowa_Fela: To dobrze :*

Nie dopuszczałabym do siebie drugiego człowieka, relacje ze mną byłyby toporne. Potrafiłabym być okrutna i bezlitosna, nawet nie zdawać sobie z tego sprawy, co skutkowałoby często tym, że rozmowa robiłaby się niezręczna, cisza wymowna. Moi bliscy nic o mnie by nie wiedzieli. Mimo braku przyjaciół nie wydawałabym się być szczególnie samotna, nieszczęśliwa. Jak na kogoś tak aspołecznego byłabym szczególnie zajętą osobą, której, jak się zdaje, wszędzie jest pełno. A może byłabym właścicielką warsztatu samochodowego, który zyskał sławę pośród pasjonatów sportowych wozów, posiadaczy pojazdów z nielegalnymi modyfikacjami. To drugie, można by rzec, byłoby moją pasją. I choć zazwyczaj stroniłabym od kłopotów z prawem albo przynajmniej starałabym się trzymać od nich na dystans, od czasu do czasu wplątałabym się w organizację jakichś „nieoficjalnych” ulicznych wyścigów. Do życia podchodziłabym ze sporym dystansem.

Leon102: Serio chciałabyś prowadzić nielegalny interes?

Królowa_Fela: No coś ty. Wiesz dobrze, że to tylko moje puste gadanie. Nigdy bym w życiu czegoś podobnego nie robiła.

Leon102: To dobrze. Rozumiem.

Królowa_Fela: A wiesz, jaka jest moja przyjaciółka?

Leon102: Jaka?

Królowa_Fela: Ekspresywna, nieposłuszna, sympatyczna, dziecinna, kochająca zwierzaki, uparta, dobroduszna, humorzasta, pyskata, gadatliwa, lojalna, z głową w chmurach, mól książkowy. Spaceruje ze swoim psiakiem, lubi jazdę na wrotkach. Często na spacerach ma termos z gorącą czekoladą lub herbatą w chłodne dni. Uwielbia łamać zakazy. Ma wyjątkową słabość do starszych mężczyzn.

Leon102: Hm, ciekawą masz koleżankę. Ale ty jesteś ciekawsza, mówię serio!

Królowa_Fela: Dzięki. Takie to są moje skryte pragnienia… Aby stać się kimś zupełnie innym. Niestety, to się nie spełni.

Leon102: A kim jesteś na serio?

Królowa_Fela: Chcesz wiedzieć?

Leon102: Tak. Nie musisz się mnie wstydzić. Piszemy ze sobą nie od dzisiaj. Możesz mi ufać.

Królowa_Fela: Jestem jeszcze młodą idiotką ze zwykłymi problemami... Nie, nie jest tak. Nie jestem dziewczyną wiodącą spokojne życie. Moje dotychczasowe życie to ciągła ucieczka. Przed czym? Zdecydowanie nie przed problemami zwyczajnych ludzi. To nie one skłoniłyby mnie do takiego trybu życia. To ucieczka z wyboru przed czymś, czego nie jestem w stanie opanować, co może przynieść mi cierpienie. A to jest nieokiełznane. To dar, którego nie nazywam wymarzonym. Dar, którego nigdy nie pragnęłam. Nie wiem, co będzie dalej, ale nie jest mi smutno.

Wiem, że mam Ciebie i zawsze mogę się odezwać, w każdej chwili mi pomożesz.

Leon102: Trochę nie rozumiem twojej filozofii, nie wiem, o co chodzi, ale cieszę się, że mile o mnie myślisz. Pamiętaj, że jestem przy tobie, chociaż osobiście się nie znamy. O każdej porze dnia i nocy możesz usiąść przed laptopem i napisać do mnie.

Królowa_Fela: Wiem. I za to jestem Ci bardzo wdzięczna. Za Twoją obecność, mój drogi.

I jeszcze jedno...

Byłam owocem szczerej miłości. Z tą samą miłością patrzę na świat. Jestem za mała, by być nazywana piękną i za urodziwa na miano brzydkiej. Nie wyleczę się z ukrywanego przed światem romantyzmu.

Leon102: Piękne słowa... ty naprawdę masz siedemnaście lat?

Królowa_Fela: Tak, w marcu skończyłam siedemnaście.

Leon102: A przez chwilkę wydawało mi się, że ktoś dorosły to pisał! No no! Nie wiedziałem, że jesteś taka dojrzała.

Królowa_Fela: E tam… To tylko moja wyobraźnia, chyba rozwinęłam ją przez „Harry’ego Pottera” i tyle. W realu jestem młoda. Muszlą zakopaną w piasku, której nikt nie widzi.

Leon102: Nie mów tak. Jesteś cudowną przyjaciółką i bardzo jestem szczęśliwy, że już tyle gadamy. Od… stycznia chyba?

Królowa_Fela: Tak, tak. Dzięki za pocieszenie :)

Leon102: Nie ma za co. Mogę nazywać Cię swoją muszelką?

Królowa_Fela: Och, jasne, będzie mi miło!

Idę spać, zmęczona jestem…

Dobrej nocy. Odezwę się niedługo.

Leon102: Dobranoc, kochana Muszelko. Niech ci się aniołki śnią.

Królowa_Fela: Uroczy! ;*


Rozmowa dobiegła końca.

Ludmiła podrapała się po czubku głowy, analizując to, czego właśnie się dowiedziała.

Fela najwyraźniej miała niską samoocenę, skoro aż tak fantazjowała. Czy to dlatego, iż obie straciły rodziców, czy tylko dawała upust swojej wyobraźni? Uważała się za przeciętną, a może krył się za tym inny powód?

Kobieta, usadowiwszy się wygodniej na brzegu łóżka, kliknęła kolejną, z datą 27.05.2009 i zaczęła skrupulatnie czytać.


Leon102: Feli nie śpisz?

Królowa_Fela: Nie mogę spać.

Leon102: Ja też, bo cały czas myślę o tobie.

Królowa_Fela: Och, to słodkie.

Leon102: Dziś są moje urodziny.

Królowa_Fela: Więc wszystkiego najlepszego, misiu! Dużo zdrowia, szczęścia, radości, spełnienia marzeń, niech ci się wszystkie spełnią. Nie mam dla ciebie prezentu :( :(

Leon102: Dziękuję ci bardzo! To nic.

Królowa_Fela: U mnie wszyscy śpią, tylko ja jeszcze nie, ha ha!

Leon102: Wiesz, mogłabyś zrobić dla mnie jeden prezent, moja Muszelko...

Królowa_Fela: Co mam zrobić? Lubię jak tak do mnie miło mówisz.

Leon102: Ale najpierw obiecaj, że na pewno to zrobisz!

Królowa_Fela: Dobrze, obiecuję!

Leon102: Na 100%?

Królowa_Fela: No jasne. Zrobię dla ciebie wszystko, kochanie. Otworzyłam się przed tobą i nie boję się, że mnie zranisz.

Leon102: Przyślij mi zaraz swoje nagie zdjęcia.


Przez dobre pięć minut Felicja się nie odzywała.


Królowa_Fela: Co? Żartujesz, prawda?

Leon102: Nie żartuję. Rozbierz się, zrób komórką kilka selfie i mi wyślij.

Królowa_Fela: Po co? Pokażesz je komuś?

Leon102: Nie, no coś ty! Nigdy nikomu ich nie pokażę, serio. Przecież obiecałaś mi, moja Muszelko.

Królowa_Fela: A ty mi obiecaj, że zatrzymasz je tylko dla siebie.

Leon102: Obiecuję. Nikt ich nie zobaczy. Mi możesz zaufać.

Królowa_Fela: Niedługo ci przyślę, zaczekaj.


Parę minut później rzeczywiście wysłała sześć załączników, o godzinie drugiej dziesięć w nocy. Wszystkie zdjęcia były dosyć pikantne, przeznaczone wyłącznie dla dorosłych i równie dobrze mogłyby być zaczerpnięte ze strony pornograficznej. Na jednym dziewczyna stała tyłem, opierając się o coś i wypinała mocno swoją pupę, eksponując ją tak, jak tylko się dało. Na drugim patrzyła zalotnie prosto w obiektyw, z palcem środkowym w ustach, imitując wymowny gest, który na pewno spodobałby się każdemu facetowi. Na trzecim z kokieteryjnością pokazywała jędrne, choć małe i nastoletnie piersi okalające różowe, sterczące sutki. Na czwartym leżała na łóżku z bezceremonialnie rozchylonymi nogami, bez najmniejszego wstydu odsłaniając to, co ma między nimi. Na piątym i szóstym też była w wyzywających pozach, na których widok od razu można było się skrzywić z niesmaku, uznać je za gorszące, sprośne.


Królowa_Fela: To dla ciebie.

Leon102: Dziękuję bardzo. Ślicznie wyglądasz, Felu.

Królowa_Fela: Naprawdę? Wszystkie zdjęcia ci się podobają?

Leon102: Wszystkie są na swój sposób wspaniałe. Nie kłamię!

Królowa_Fela: Och, dziękuję, skarbku. ;*

Leon102: Obiecasz mi też, że nikomu nie powiesz o tym? Niech to będzie nasza tajemnica.

Królowa_Fela: Tak. Moja siostra, brat i przyjaciółka w ogóle nie wiedzą, że z tobą rozmawiam. Chcę zachować coś dla siebie.

Leon102: No i dobrze. Usunęłaś te zdjęcia z komórki?

Królowa_Fela: Tak. Kończę już, bo spać mi się chce. Papa! Śpij słodko, miśku. ;*

Leon102: Ok, Muszelko. Pa, kolorowych snów! :*


Ludmiła siedziała na łóżku w ciężkim szoku. Wydawało jej się, jakby dostała solidny cios w głowę. Zacisnęła mocno powieki, policzyła bardzo leniwie do dziesięciu i otworzyła je, mając nadzieję, że zmęczony po całym dniu wzrok płatał figle.

Jeszcze raz dokładnie przeczytała całą wiadomość i przyjrzała się uważnie twarzom na zdjęciach z nadzieją, że to fotomontaż, że to inna dziewczyna, że to tylko doklejana głowa do reszty ciała...

Niestety, na wszystkich była jej mała siostra, Felicja, nie było mowy o jakiejkolwiek przeróbce. Robiła te zdjęcia w swoim pokoju. Przysłała swoje nagie zdjęcia obcemu chłopakowi, którego znała jedynie przez Internet!

Dlaczego? Dlaczego była taka łatwowierna w tym świecie pełnym okrucieństw i oszustw?

Ludmiła wprost nie mogła uwierzyć w jej nierozważność. Do brązowych oczu napłynęły jej łzy.

Łzy wściekłości, że nie interesowała się Felicją.

Łzy rozczarowania, że uważała ją za rozsądną dziewczynę.

Łzy rozpaczy, że nigdy już jej nie przytuli i nie usłyszy jej głosu.

Łzy nienawiści, że ten drań, kimkolwiek był, poprosił ją o takie zdjęcia.

Łzy samotności, że straciła Nikodema, kolejną bliską osobę.

Łzy niesprawiedliwości, że ich rodzice zmarli przedwcześnie.

Flegmatyczne kroki skierowała w stronę łazienki znajdującej się na piętrze. Zamknęła za sobą drzwi. Zdjęła kapcie. Popatrzyła głęboko w swoje zaczerwienione oczy w odbiciu zarysowanego lustra. Zarysowanego, jak jej serce. Nie mogła tego znieść, nie tak miało być. Była zmęczona, a przecież myślała, że sobie poradzi. Ale demony przeszłości siostry nie chciały odpuścić. Myślała, iż dobrze znała Felę. Musiała w końcu dać upust swojemu udręczeniu; wygryźć z siebie tę gorzką żółć. Łzy płynęły po jej wyraźnie wymizerowanej twarzy, oddychała ciężko przez uchylone wargi. Cienka stróżka śliny kapnęła na luźny, czarny podkoszulek. Obraz nędzy i rozpaczy.

Ludmiła patrzyła na siebie z obrzydzeniem, wyobrażając sobie, że jest na samym dnie przepaści. Uniosła zaciśniętą pięść, przestała się powstrzymywać. Krew zaplamiła puchaty dywanik, kilka kropli spadło na jej bose stopy. Przemyła ręce i splunęła do umywalki. Ostatni raz pociągnęła nosem, wycierając dłonie w niebieski ręcznik wiszący nieopodal. Spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie, tym razem ze spokojem. Wydawało jej się, że twarz rozpadła się na tysiąc kawałków. Oddech powrócił do normalnego rytmu. Słone krople zasychały na jej bladych policzkach.

Milion pęknięć, ale jeszcze się jakoś trzyma.

To już drugie lustro w tym roku.


13 lipiec 2009 r.

Poznali się przypadkiem. Mieli wtedy po lat naście. Historia stara jak świat. Dwoje ludzi poznaje się w liceum. Szczenięca miłość, która zazwyczaj nie jest w stanie przetrwać długo. Zwykły banał, ale jakże istotny w ich życiu. Nie znali się zbyt dobrze. Właściwie to wiedzieli tylko, jak mają na imię. Widywali się na szkolnych korytarzach. Nikłe uśmiechy. Błysk w oku na widok tej drugiej osoby. Chemia unosząca się w powietrzu. Ciągłe podchody. A czy nie łatwiej by było po prostu podejść i się przedstawić? Możliwe.

Ale czy wtedy życie potoczyłoby się tak samo? Czy niewinna przyjaźń między tą dwójką przerodziłaby się w tak samo niewinną miłość? Czy w tej chwili byliby szczęśliwym małżeństwem z pięcioletnim stażem? Nie dało się podać jednoznacznej odpowiedzi. Zresztą, odpowiedź chyba nie istniała.

Ludmiła Talitewicz była przyjaźnie nastawiona do otoczenia. Zagadali się z Arkiem się odnośnie ulubionego zespołu, koncertów i tak praktycznie od słowa do słowa okazało się, że słuchają tych samych dwóch zespołów i lubią tę samą herbatę. Chodzili ze sobą pół roku, a potem tak jakoś się rozeszli. Ich związek nie wypalił, chyba byli za młodzi i niedojrzali na miłość.

Po siedmiu latach znów się spotkali. Nigdy wcześniej nie rozmawiał z nią tak szczerze, prosto z głębi serca. Kiedyś pogawędki dotyczyły jedynie zainteresowań i świata. Na spotkaniach skupiali się wyłącznie na sobie, więc nie było okazji do rozmów o ich rodzinach.

A teraz, gdy patrzył na nią po tak długim czasie, widział dojrzałą kobietę. Nie przypominała tamtej dziewczyny z długimi warkoczykami i delikatnymi piegami na twarzy, które teraz zniknęły.

W mieszkaniu przywitał go słodki zapach. Wszedł do salonu, gdzie siostrzeniec wraz z przyjaciółką układali puzzle. Na jego widok uśmiechnęli się i wstali.

Wujek! Hej! – Malec rzucił mu się w ramiona, więc Arkadiusz przytulił go.

Jak minął dzień? – Poczochrał go po bujnych, brązowych włoskach.

Super! Ułożyłem puzzle! I piekliśmy razem ciastka.

To fajnie.

Mogę iść do swojego pokoju?

Jasne! – Tylko wypowiedział to słowo, a chłopiec już czmychnął.

Arkadiusz podniósł się z kolan i odwrócił do koleżanki, która właśnie przełączała kanał telewizyjny na wiadomości.

Kupiłem po drodze pizzę, zjesz? – zapytał.

Tak, oczywiście. – Wyraźnie ucieszyła się na tę propozycję.

Nałożył na talerz okrągłą, małą pizzę z owocami morza i usiadł w fotelu, zaś koleżanka spoczęła obok, na kanapie obitej skórą. Nagle Arkadiusz poczuł, że pragnie opowiedzieć jej o swoich emocjach. Być może to było spowodowane tym, iż nabrał śmiałości po tym, jak Ludmiła mu się zwierzyła.

Dziękuję ci za pomoc nad Oskarem. Chciałbym, żebyś wiedziała, że doceniam twoją pomoc. Bez ciebie nie dałbym sobie rady.

Oczywiście. – Podmuchała ciepły kawałek pizzy, aby ostygł.

Mam świadomość, że większość samotnych osób nie ma lekko z wychowaniem dzieci, ale jakoś daję radę. To pewnie przez to, że często myślę, że mam dla kogo żyć – mówił łagodnie, patrząc gdzieś w dal, a jego twarz stawała się coraz bardziej odprężona.

Oczywiście.

Gdyby nie Oskar, pewnie jeszcze długo nie mógłbym pozbierać się po śmierci siostry. Dzięki niemu stanąłem na nogi i nauczyłem się od nowa doceniać życie. On daje mi siłę. – Przełknął następny kawałeczek pizzy.

Oczywiście.

Pomimo iż znali się z koleżanką nie od dziś, odczuł nagłą potrzebę, aby wydobyć z siebie słowa. Czasami dopadała go chęć podzielenia się z kimś swymi emocjami.

Wiesz już o tym, ale... Żal mi jest mamy, ona niestety dawno się poddała i wpadła w rozpacz. Na szczęście Oskar dostaje tyle miłości ode mnie, że nie tęskni za nią... – przerwał i skierował wzrok na przyjaciółkę, która wpatrywała się w niego jak zaczarowana. – Czy ty mnie słuchasz?

Oczywiście, że cię słucham. – Zamrugała powiekami i przełknęła kolejny kawałek pizzy. – Podziwiam cię, że nieźle sobie radzisz z Oskarem, oczywiście.

Wydawało mi się, że myślami jesteś gdzieś indziej.

Usiadła tak blisko, że poczuł na twarzy zapach bezowych, drogich perfum. Bezceremonialnie, acz pomału położyła dłoń na jego kolanie.

Myślałam o tobie, oczywiście... – powiedziała uwodzicielsko, a on uśmiechnął się nieswojo.

Odebrała to jako zachętę, bo pocałowała go delikatnie, gładząc jego koszulę. Jej usta smakowały krewetkami i serem.

Przestań – szepnął, będąc pod wrażeniem jej olśniewającej urody.

Nie usłyszała go, gdyż rozpięła dwa guziki jego koszuli, a jej drugi pocałunek stał się odważniejszy, wpiła się w jego wargi. Odsunął się od niej gwałtownie.

Hej! – Musiał krzyknąć, ona oderwała się, oblizując nerwowo wargi.

W jej wzroku można było dostrzec iskrę rozczarowania. Wyglądała trochę jak przestraszone dziecko.

Oczywiście przepraszam, nie chciałam. Jakoś samo tak wyszło, oczywiście. Już to się więcej nie powtórzy, oczywiście. Ojejku, przepraszam, niechcący to było, oczywiście – mówiła szybko.

Najwyraźniej celowo tak trajkotała, gdyż miała ochotę, aby zamknął jej usta pocałunkiem. Takie rzeczy po prostu się czuło. Niektóre kobiety działały psychologicznie.

Nic się nie stało. Zapomnijmy o tym. – Wypowiadając z opanowaniem te słowa, wstawał.

Wzruszył ramionami, ukazując swą oschłość. Zauważył, że po twarzy koleżanki przebiegł cień smutku. Nawinęła kosmyk włosów na palec, a potem pośpiesznie dokończyła drugi kawałek pizzy. Wytarła swe usta chusteczką, którą uprzednio wyciągnęła z torebki.

Mam przyjść jutro... oczywiście? – zapytała niepewnym tonem, jakby myślała, że obrazi się na nią i przestanie prosić ją o pilnowanie siostrzeńca.

Tak jak zawsze.

Oczywiście, to cześć. – Uścisnęła jego dłoń, wzięła torebkę i wyszła energicznym krokiem.

Po raz pierwszy zdenerwowały go te jej nawyki. Była nęcąca z wyglądu. Nic poza tym. Nadawała się na opiekunkę do dzieci i na kumpelkę, ale nie na stałą partnerkę. Nie mógłby znieść jej ochrypłego głosu, wkurzających manier typu „oczywiście” oraz nerwowych tricków przez całe życie.


14 lipiec 2009 r.

We wtorkowy poranek przez „Bajkę” przewijało się dużo ludzi. Jedni przychodzili, aby szybko napić się czegoś i wyjść, drudzy długo siedzieli przy ciastku i rozmawiali, całkiem pochłonięci sobą, jakby nic innego nie istniało. Dobrze, że nie musiał sam obsługiwać wszystkich. Pomagało mu w tym dwóch kelnerów. Właśnie wyszedł na taras, by sprzątnąć po niedawnym kliencie, gdy spostrzegł Ludmiłę siedzącą niedaleko i mającą na stoliku otwartego laptopa. Czytała z wyraźnym skupieniem.

Podszedł leniwym krokiem z delikatnym uśmiechem, chociaż, zważywszy na smętne okoliczności, nie miał pojęcia, jak się zachować.

Cześć, coś podać?

Cześć. Nie, dzięki. – Nawet nie odrywała wzroku od monitora.

Mężczyzna popatrzył na ubiór kobiety; czarna jednolita bluzka i piękne, szare buty z wiązaniem wokół kostki stanowiły nowoczesny zestaw. Genialnym uzupełnieniem były długie, czarne spodnie i duża torba leżąca na ziemi. Przeczesawszy prędkim ruchem włosy, Arkadiusz przerwał panującą, sugestywną ciszę, pytając cicho:

Co czytasz?

Koleżanka zawahała się przez moment, czy uchylić rąbka tajemnicy, lecz potem uznała, że musiała się podzielić z sensacyjnymi wieściami. Wydało jej się to bardzo smutne, że poznaje siostrę dopiero po śmierci, że kolejne zaskakujące fakty wychodzą na jaw. Ale takie było przecież życie... Nieustannie zaskakiwało, każdemu wymykało się spod kontroli. Odchrząknęła lekko, poprawiwszy się na krześle oraz skubiąc brzeżek swojej bluzki z dekoltem wyciętym w „serek”.

Miała nieodparte wrażenie, że zmarła Felicja do niedawna wolała odwracać wzrok, bo nie mogła sobie znaleźć miejsca w tym przemeblowanym świecie, a teraz po prostu patrzyła wszystkim prosto w oczy. Szczerym spojrzeniem, które kłamało.

Rozmowy siostry z chłopakiem, którego poznała na chacie – odparła Ludmiła beznamiętnie.

Wiesz, że nie grzebie się w cudzych rzeczach? – Zabawnie pogroził jej palcem.

Arkadiuszu, ona nie żyje... – Spojrzała na niego z żalem.

Przecież wiem. Przepraszam – szepnął. Od razu pożałował, iż wypowiedział na głos ten niestosowny komentarz, na szczęście dziewczyna nie wyglądała na złą. – Mogę zajrzeć?

Jej spojrzenie zamieniło się w powagę. Zagryzła wargi, jakby chciała powstrzymać się od wulgarnego komentarza, aż wreszcie głębokie westchnienie wydobyło się z jej piersi.

Każdy posiadał swoją przeszłość, która się ciągnęła za nim, chcąc nie chcąc. Każdy miał swoją osobę, która zapisze się na kartach życia. Może ten chłopak z Internetu był jak blizna i zapisał się w przyszłości Feli, na zawsze?

Życie pisało przeróżne scenariusze... Raz gorsze, raz lepsze. Ludmiła nigdy nie zastanawiała się nad uderzeniem siły tych słów. Czasami na ulicy człowiek odwróci się i pozna miłość swojego życia. Czasami odwróci się i samochód w niego uderzy z rozpędem. Nikt tak naprawdę nie wie, co czeka za rogiem...

Jeżeli z kimś podzielę się tym, będzie mi lżej”.

Mhm. Pisali razem przez kilka miesięcy i... sam zobacz. To... to jest wstrętne. Musiałam przeczytać drugi raz, żeby uwierzyć... Że naprawdę to się wydarzyło. – Aż się skrzywiła i fuknęła z autentyczną złością, palcem energicznie wskazując na ekran laptopa.

Zaglądnął jej przez ramię, całkiem nieświadom tego, co może odkryć.

Data tej rozmowy to sobota, 30.05.2009, godzina: parę minut po dwudziestej drugiej.


Leon102: Gdybyśmy się kiedyś spotkali, to obejmę cię, przytulę :*

Królowa_Fela: Może kiedyś uda nam się spotkać. Chciałabym pogadać z tobą na żywo :*

Leon102: Dam parę buziaków w usta.

Królowa_Fela: O, ładnie. :*

Leon102: Pogłaszczę po policzku i spojrzę Ci w oczy, moja Muszelko.

Królowa_Fela: Ładnie

Leon102: A czy mógłbym napisać jeszcze bardziej szczegółowo, Muszelko? :*

Królowa_Fela: No jasne, miśku, pisz :* <3

Leon102: Rozebraliśmy się oboje do naga i weszliśmy do dużej wanny pełnej wody. Usiedliśmy naprzeciw siebie. Przysunąłem się do Ciebie. Zacząłem całować Twoje wargi. Językiem błądziłem po Twoim podniebieniu.

Królowa_Fela: Ooo...

Leon102: Później podniosłem Cię nieco, by Twoje apetyczne piersi były tuż przed moimi oczami. Uśmiechałem się. Zacząłem składać delikatnie pocałunki na mokrych, krągłych piersiach. Docisnąłem do nich głowę, wtulając się w nie. Zacząłem je dokładnie wylizywać jak najpyszniejszego lizaka, za każdym razem zataczając językiem coraz mniejsze i mniejsze kółka, aż dotarłbym do już twardych, sterczących sutków. Uwagę skupiłem na nich, zacząłem rozkosznie ssać, a od czasu do czasu delikatnie przegryzać swoimi zębami. Dłońmi sunąłem po Twoim szczupłym ciele.

Królowa_Fela: Leonie, no co ty? :o

Leon102: Silnymi dłońmi masowałem Twoje pośladki, lecz potem jedna z dłoni znalazła się między udami. Zacząłem gładzić Twoją wewnętrzną część uda, drocząc się z Tobą, aż cichymi jękami domagałaś się, bym Cię wypieścił. Zacząłem palcami sunąć po gładkiej cipce. Pozwoliłem, byś plecami ułożyła się na mojej silnej ręce, a drugą dłonią zacząłem masować łechtaczkę. Palcami zwinnie po niej wodziłem, zataczając kółeczka, żeby było Ci jak najlepiej. Patrzyłem zachwycony na Twoją reakcję. Czułem, widziałem, jaka byłaś podniecona. Przyprawiałem Cię o dreszcze, które przebiegały jak fala jedna za drugą po Twoim ciele. Słuchałem Twoich przerywanych jęków symbolizujących dużą przyjemność, przez co nie miałaś możliwości złapać regularnego oddechu.

Królowa_Fela: DOŚĆ! NIE PODOBA MI SIĘ TO! BRZYDZĘ SIĘ TOBĄ!

TO KONIEC!


Królowa_Fela rozłączyła się z chatem.


Kim jest ten chłopak? – zapytał szeptem Arkadiusz, unosząc wysoko brwi w górę i wpatrując się w ten długi, ale jakże wyuzdany tekst pełen erotycznych, męskich pragnień.

Przełknął głośno ślinę, skrzywił się. Wydawał się wstrząśnięty, ale zachowywał spokój w przeciwieństwie do znajomej.

Nie wiem. Ale pisał do niej takie coś, a ona przestraszona się wylogowała! A w dodatku wcześniej wysłała mu swoje nagie zdjęcia! – krzyknęła Ludmiła takim tonem, jakby jej siostra popełniła bardzo wielki grzech ciążący na lata.

Naprawdę? Tak po prostu? – Nie mógł uwierzyć, że siedemnastolatka mogła być aż tak nieostrożna.

Miał ochotę powiedzieć: „głupia laska”, ale wolał być kulturalny, ignorując. W każdym razie leżała w grobie i nic nie przywróci jej do życia...

Tak po prostu! – powtórzyła furiacko Ludmiła i wyłączyła błyskawicznie okienko z chatem, nie chcąc dłużej oglądać tych obrzydliwych świństw. – Przysłał jej swoje zdjęcie, ale ja podejrzewam, że to napalony na małolaty zboczeniec.

Jej nozdrza rozszerzyły się, na szyi wstąpiły czerwone plamki. Do tej pory udawało się jej jakoś hamować gniew, lecz nie była w stanie powstrzymywać go w nieskończoność. Czuła, jakby jej piersi przytłoczyła ciężka, grafitowa płyta.

Arkadiusz poprosił, aby pokazała to zdjęcie. Po chwili oboje zobaczyli na ekranie młodziutkiego chłopaczka o kręconych włosach i białych zębach. Sprawiał wrażenie sympatycznego, ale wiadome było nie od dzisiaj, iż pozory mogą mylić.

Co za problem znaleźć w sieci zdjęcie jakiegoś chłopaka i podszyć się pod niego? Zwłaszcza że pisali na chacie – oznajmił bystro Arkadiusz, zakładając ręce na piersi i marszcząc brwi.

Właśnie! – Rozjuszona zacisnęła dłoń w pięść, potem ją uniosła, jakby chciała walnąć w laptopa, aczkolwiek się powstrzymała.

Widział, jaka była wściekła, ale bynajmniej się temu nie dziwił. Typowa, ludzka reakcja na niemoralność. Na naganny, skandaliczny czyn.

Ciekawe, co było dalej – oznajmił z błyskiem zaintrygowania w oku.

Zablokowała go później. – Cicho westchnęła i zamknęła oczy, próbując się uspokoić, bo wiedziała, że teraz nerwy do niczego się nie przydadzą, a spokój będzie najlepszym rozwiązaniem.

Przepraszam, ale muszę wracać do pracy. Potem razem wymyślimy, co z tym zrobić. – Wysłał pokornie uśmiech koleżance.

Otworzyła oczy i tylko skinęła głową niezdolna do jakiegokolwiek uśmiechu. Czuła się wyssana z wszelkich pozytywnych odczuć. Wściekłość szalała w jej sercu.

Okej... dziękuję – szepnęła, poprawiwszy się na krześle.

Skierował się ku brudnemu stolikowi. Kątem oka dostrzegł, jak Ludmiła ponownie wpatruje się w swój laptop i w zamyśleniu przeczesuje palcami swe długie włosy barwy hebanu.

Kompletnie nie spodziewała się, że jej mała siostrzyczka mogła mieć taką tajemnicę. Każdy coś ukrywał przed drugą osobą. Kiedyś, ktoś z jej znajomych zaśmiewał się często, powtarzając, że wszyscy mają sekrety i mówiąc, iż ludzie podobno funkcjonują dzięki sekretom. Gdyby wiedzieli wszystko o sobie nawzajem, to zapewne byłby koniec świata.

Ale nie w przypadku naiwnej siedemnastolatki ukrywającej znajomość z mocno podejrzanym młodzieńcem, a może i dorosłym facetem, którego na oczy nie widziała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

layout by oreuis [szablonarnia]